poniedziałek, 28 stycznia 2013

Spowiedź zdrajcy XI



styczeń 1978
Zgodnie z obietnicą daną Frankowi nie powiedziałem przyjaciołom o tym, co wydarzyło się w czasie świąt. Uznali, że obecność Longbottoma musiała mnie wprawić w lekko nie kontaktujący z otoczeniem nastrój, więc dali mi spokój. Tylko Lunatyka to wyjaśnienie nie do końca satysfakcjonowało, jednak nie naciskał.
Tak więc z wyjątkiem naszych spotkań w większym gronie dochodziły też lekcje z Alicją. Uczyliśmy się z książek, które dał nam Frank. Tak jak przewidział, Filch nie zauważył w nic niczego podejrzanego.
Szło nam całkiem dobrze. Czarna magia nie była wcale taka trudna, jak utrzymywali liczni nauczyciele wykładający jej obronę. Gdy raz załapało się, o co chodzi, dalej było już coraz łatwiej.
Nie potrafiłem wyobrazić sobie mojego dalszego życia bez tej wiedzy. Było to niezgodne z prawem, ale wciągające. Gdy raz się zaczęło, nie sposób było już oderwać się od tego. Przynajmniej teraz miałem świadomość, że byłem lepiej przygotowany do tego, co czekało mnie po szkole.
A najlepsze, że tę tajemnicę dzieliłem tylko z Alicją.

luty 1978
– Dostałeś szlaban od McGonagall?! – krzyknęła Alicja, nie zwracając uwagi na uczniów spoglądających z ciekawością na tę wymianę zdań. Żałowałem, że zacząłem tę rozmowę na środku korytarza. Lepiej byłoby poczekać, aż znaleźlibyśmy się w jakiejś pustej klasie.
– Nie chciałem…
­ Nie chciałeś?! Obiecałeś mi, że skończysz z tymi głupotami, że zaczniesz zachowywać się jak odpowiedzialny, dorosły mężczyzna. Zablokowaliście cały korytarz, uniemożliwiając komukolwiek wyjście z biblioteki lub dostanie się do niej. Przez pół nocy nauczyciele i prefekci próbowali coś z tym zrobić! Nie rozumiesz, że inni próbują się uczyć, że zależy im na przyszłej karierze?
– Przepraszam – mruknąłem pod nosem. Nie lubiłem, gdy podnosiła głos. – Będą inne wyjścia do Hogsmeade. Możemy spędzić razem czas, gdy skończę szlaban. Walentynki trwają cały dzień.
– I tak mam zamiar wybrać się do wioski, nawet sama. Możesz robić, co ci się żywnie podoba. I najlepiej nie odzywaj się do mnie, dopóki nie przemyślisz swojego zachowania. Na razie.
Odwróciła się na pięcie i odeszła, a ja pozostałem sam na środku korytarza otoczony przez chichoczących uczniów, którzy wyłowili kolejną sensację, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
Sam też do końca nie zdawałem sobie sprawy. Może gdybym wtedy za nią pobiegł? Jednak nie zrobiłem tego. Straciłem jedną z ostatnich szans, jakie mi dano.
~ * ~
W sobotę próbowałem złapać Alicję przed śniadaniem, jednak moje wysiłki poszły na marne. Pewnie zdawała sobie sprawę, że będę chciał to zrobić i tak zorganizowała sobie plan poranka, by mi to uniemożliwić.
Szlaban miałem odrabiać razem z Łapą. Rogacz i Lunatyk mieli to szczęście, że nie zostali przyłapani. To my znaleźliśmy się na gorszej pozycji i Majere to wykorzystał. Z szerokim uśmiechem na ustach zaprowadził nas do McGonagall. Pewnie żałował, że nie było z nami Rogacza, ale wszystkiego na raz mieć nie mógł.
Z tego powodu Rogacz i Lily, Lunatyk i Adrianne (jakaś Puchonka, z którą umawiał się od jakiegoś czasu, chociaż nie chciał przyznać się, że to coś poważnego), a nawet Teney wybierali się w tę walentynkową sobotę do Hogsmeade.
Łapa i ja musieliśmy wyszorować jakiś nieuczęszczany i zapuszczony kawałek lochów. Nie wiem, na co to komu było. Pewnie Majere maczał w tym paluchy, by jeszcze bardziej uprzykrzyć nam życie. Zamiast bawić się, cały dzień spędziliśmy na skrobaniu jakiegoś spleśniałego paskudztwa ze ścian i sufitów. Na szczęście nikt tam nie chodził, co zaoszczędziło nam publicznej kompromitacji.
Po odrobionym szlabanie chciałem złapać jeszcze Alicję, jednak Mapa Huncwotów wskazała, że znajdowała się już w pokoju wspólnym Krukonów. Przed powrotem do dormitorium udałem się jeszcze do kuchni, bo cały dzień o pustym żołądku człowiekowi dobrze nie służył, a na kolację było już za późno.
Gdy wróciłem do pokoju wspólnego, od razu namierzyłem przyjaciół siedzących w kącie. Już to było do nich niepodobne, bo zwykle chcieli znajdować się w centrum. Pochmurne wyrazy twarzy też nie wskazywały na nic dobrego.
Nie chciałem słuchać kolejnych relacji o zamordowanych czy zaginionych czarodziejach, o nowych wyczynach Sam-Wiesz-Kogo i śmierciożerców, jednak nogi same poniosły mnie w ich stronę. Przeznaczenie? Czy kolejny krok w stronę dna piekła? Ileż bym oddał, aby wtedy odwrócić się na pięcie i nigdy nie brać udziału w tamtej rozmowie. By następnego dnia wstać wcześnie rano i pierwsze kroki skierować ku wieży Krukonów. Czy wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy tylko odwlekłbym to, co nieuniknione, dając sobie trochę więcej szczęścia?
– Coś się stało? – zwróciłem się do Rogacza, który wyglądał, jakby koniecznie chciał kogoś poturbować, aby wyładować nagromadzone w środku emocje.
Wszyscy w jednej sekundzie zamilkli, jakby moja obecność była im wybitnie nie na rękę. Tylko Lily założyła ręce na piersi i patrzyła na Rogacza wzrokiem, którego mógłby pozazdrościć jej każdy bazyliszek.
– Nie żyje ktoś, kogo znamy? – dociekałem, nie mogąc znieść tej nienaturalnej ciszy.
– Nie! – zapewnili pospiesznie Rogacz i Łapa.
– Nie! – krzyknęła Lily, ale zwracała się bezpośrednio do Jamesa, jakby miała na myśli coś zupełnie innego.
– Może tego nie rozumiesz, ale jesteśmy wobec siebie szczerzy – odpowiedział jej Rogacz. – Wiem, że to zaboli, ale nie mam innego wyjścia. Lepiej wiedzieć od razu niż pchać się głębiej w jej sidła.
– Przecież nie masz pewności! – nie dawała za wygraną dziewczyna.
– Wiem, co widziałem. Przykro mi, Peter – zwrócił się bezpośrednio do mnie, a je nie wiedziałem, co takiego Rogacz miał na myśli. Z chęcią położyłbym się już do łóżka i zakończył ten okropny dzień. – Jak wiesz, byliśmy z Lily w Hogsmeade i w Trzech Miotłach widzieliśmy Alicję z Frankiem Longbottomem. Na randce…
Rogacz chyba coś jeszcze do mnie mówił, ale mózg nie rozumiał już tych słów. Coś musiało mu się pomylić. To nie mogła być Alicja. Nie moja Alicja. Przecież mówiła, że między nimi nic nie ma, że jestem tylko ja.
Bum! Bum! Bum! Posypały się kamienie. Lawina spadła wprost na mnie i zasypała mnie całkowicie. Nic nie było w stanie pomóc mi uwolnić się z tej pułapki.
Odwróciłem się na pięcie i wybiegłem z pokoju wspólnego, nie przejmując się okrzykami przyjaciół. Chciałem być sam. Za portretem Grubej Damy przemieniłem się w szczura, by wcisnąć się w jakiś ciemny kąt, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Łzy smutku i żalu napływały mi do oczu, lecz w tej postaci nie potrafiłem płakać. Wszystko dusiłem w środku, by tam pozostało. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego mi to zrobiła. Z powodu jednego głupiego szlabanu?
Dlaczego cierpienie musi być tak ogromne? Dlaczego trwa i trwa bez chwili wytchnienia? Co może je w końcu zakończyć? Chciałem poznać odpowiedzi na te pytania, lecz nawet teraz, po tylu latach ich nie znalazłem. Żałowałem tylko, że smutek tak bardzo zaćmił rozsądne myślenie. Może wtedy koniec byłby zupełnie inny? Nie wiem. I już nigdy się tego nie dowiem.
~ * ~
Nie wróciłem na noc do dormitorium. Nie chciałem przebywać w niczyim towarzystwie i słuchać dokładnej relacji o tym, co wydarzyło się w Hogsmeade. A znając życie i przyjaciół, właśnie do tego by doszło, bez względu na moje uczucia. Rozsądny głos Lunatyka zostałby zagłuszony przez Rogacza i Łapę.
Znalazłem sobie jakąś przytulną mysią norkę i tam leżałem bezsennie przez długie nocne godziny, rozmyślając o wszystkich dobrych chwilach, które spędziłem z Alicją. Nie mogłem uwierzyć, że skończyło się tak nagle i niespodziewanie. Dokładnie tak jak się zaczęło. Bez żadnego ostrzeżenia. Jak to życie ma w zwyczaju. Szczególnie moje.
Gdy tylko zaczęło świtać, udałem się pod pokój wspólny Krukonów, by tam zaczekać, aż Alicja wyjdzie na śniadanie. Musiałem z nią porozmawiać tu i teraz, bez żadnego odwlekania. Nie mogłem dopuścić, aby emocje opadły i dodatkowo przyjaciele wmieszali się w moje sprawy. Musiałem zakończyć to sam. Jak mężczyzna.
Z racji dość wczesnej godziny musiałem trochę poczekać. W niedzielę nikomu nie spieszyło się na śniadanie. Pojedynczy uczniowie zaczęli pojawiać się dużo później. Większość starała się mnie ignorować, jednak niektórzy zerkali zaciekawieni.
Musiałem wyglądać okropnie. Cały brudny od świństwa, które musiałem wczoraj (albo wieki temu) czyścić w lochach, w wygniecionym ubraniu i poczochranych włosach, niewyspany, z zaczerwienionymi oczami. Wielka, chodząca kupa nieszczęścia.
Gdy Alicja wynurzyła nos z pokoju wspólnego, niemalże od razu mnie zauważyła. Przez chwilę na jej twarzy gościł serdeczny uśmiech, jakby wczorajszy dzień w ogóle nie miał miejsca albo dalej próbowała brnąć w to kłamstwo. Jednak szybko zniknął, gdy dostrzegła moją zaciętą minę.
– Cześć – rzuciła niepewnie, nie wiedząc, czego może się spodziewać. – Wszystko w porządku? Lizzy mówiła, że stoisz tu od dłuższego czasu.
Przyglądała mi się uważnie, czekając na mój ruch. Tak bardzo chciałem rzucić w niepamięć to, co dowiedziałem się od przyjaciół. Stwierdzić, że było to wielkie nieporozumienie i nic takiego nigdy nie miało miejsca. Ale nie potrafiłem. Nie potrafiłbym potem spojrzeć im w twarz i oznajmić, że nic nie zrobiłem, że nic się nie stało.
– Wszystko w porządku?! – krzyknąłem, nie mogąc się opanować. – Po tym, co zrobiłaś, śmiesz jeszcze o to pytać?! Wiem o wszystkim, Rogacz widział cię wczoraj z Longbottomem. Nie próbuj zaprzeczać.
Alicja wydawała się zbita z tropu. Przez chwilę stała z otwartymi ustami, jakby nie wiedziała, co powiedzieć, bo została przyłapana na gorącym uczynku. Z całych sił zaciskałem pięści, by opanować drżenie. Chciałem, aby to się w końcu skończyło.
– Sugerujesz, że nie mogę spotykać się z przyjaciółmi, tak? Miałam cię najpierw zapytać o zgodę? Nie bądź śmieszny! – prychnęła, nie zwracając uwagi na zbierający się wokół nas coraz większy tłum Krukonów.
– Dobrze wiem, że Longbottom nie ma nic wspólnego z przyjacielem. Rogacz widział, jak się do siebie mizdrzyliście. Pewnie było ci bardzo na rękę, gdy dostałem ten szlaban. Przyznaj się!
– Jak śmiesz tak o mnie mówić?! Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała! – W jej szarych oczach zabłysły łzy. Nigdy wcześniej nie chciałem, aby płakała, teraz było mi to zupełnie obojętne.
A wystarczyło zrobić tylko jeden krok ku lepszej przyszłości. Przeprosić za wcześniejsze słowa, przemyśleć wszystko. Cofnąć to, nieważne jak, ale cofnąć. Nie zrobiłem tego jednak. Teraz pozostał tylko żal i gdybanie. A wtedy brakowało tak niewiele.
– Kiedy przestaniesz ślepo wierzyć we wszystko, co mówią James i Syriusz? Za kogo wy mnie macie? Przecież musisz wiedzieć, że nie zrobiłabym ci nic takiego. Peter, kocham ciebie i tylko ciebie. – Strumienie łez zaczęły spływać po jej policzkach.
Wystarczyło, abym podszedł do niej, otarł je. Nie zrobiłem tego, uparcie trwając we własnych przekonaniach. Tak dalekich od rzeczywistości, jak się później dowiedziałem.
– Kochałem cię, ale to już koniec – powiedziałem zimno, tłumiąc w sobie wszelkie pozostałe emocje.
Odwróciłem się na pięcie i odszedłem.
– Peter! – Usłyszałem za sobą jej krzyk, jednak zignorowałem go.
Przyspieszyłem, aby znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od niej.
Wszystkiego dobrego z Frankiem, Alicjo. Mam nadzieję, że w przyszłości będziesz cierpieć tak bardzo jak ja dzisiaj.

9 komentarzy:

  1. Aj, tego się obawiałam - rozbicia związku Alicji i Petera. Kiedyś to musiało się stać niestety.
    Mówiąc szczerze wpierw byłam zła na dziewczynę, ale gdy przeczytałam jej wytłumaczenia...zrozumiałam, że ona chyba faktycznie nie zrobiła nic złego. A Peter faktycznie był zbyt uparty w swoim przekonaniu, że ona go zdradziła. No ale to takie prawdziwe - często gniew przyćmiewa nam rozsądek, a nawet miłość.
    Dobrze oddałaś przygnębienie i ból, który kotłował się w Peterze. Żal mi go :(
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, z jednej strony wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie, ale z drugiej liczyłam na to, że jakoś się pogodzą i dogadają. Zwłaszcza, że Alicja sprawiała wrażenie nieco zaskoczonej, jakby naprawdę nic złego nie zrobiła. Ja jej uwierzyłam, ale może to tylko pozory?
    W każdym razie i tak jestem zdania, że Peter zachował się zbyt impulsywnie. Powinien z nią sobie wszystko wytłumaczyć, choć pewnie w tamtym momencie było to dla niego niewykonalne lub bardzo ciężkie. Powinni porozmawiać i wyjaśnić sobie jak to naprawdę było. No, ale chłopak był zraniony, oszukany, więc pewnie zdrowy rozsądek nie miał tu nic do gadania. Strasznie mi go szkoda. Ich oboje.
    Jestem tylko ciekawa jak to wpłynie na jego dalsze losy. Bo, że jakoś wpłynie to jestem pewna.
    W każdym razie podobał mi się ten rozdział. Ładnie opisałaś emocje i uczucia Petera. Bardzo wiarygodnie ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, zwłaszcza pod względem opisów emocji : ) Widzę, że życie Petera powolutku, acz konsekwentnie zmierza ku końcowi... Brnie chłopak niepotrzebnie w tą czarną magię. Coś Alicja nie miała na niego aż tak dobrego wpływu. Co do ich rozstania... zachowali się jak dzieci. Oboje. Moin zdaniem z lekka dramatyzują i drobnostka stała się sporym konfliktem. Trochę szkoda. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobał mi się rozdział. Było tyle emocji, targające Petera, które nawiasem mówiąc opisałaś cudownie. Żal mi Petera, że musi teraz przez to przechodzić. Ale sądzę, że dość szybko wysunął wnioski z tego co się dowiedział od Jamesa. Może jednak powinien ją wysłuchać? Może skończyłoby się to zupełnie inaczej?

    Czekam już na next.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że nie pozwolił się jej wytłumaczyć. Może wspólne, szczera rozmowa wszystko by wyjaśniła. Zwłaszcza, że wyznanie Alicji brzmiało szczerza, a tak Peter praktycznie sam ją wepchnął w ramiona Franka.
    Niepokojąco brzmiał też pierwszy fragment, gdzie Peter tak zachwycał się czarną magią. Stwierdził nawet, że już nie wyobraża sobie bez niej życia. Nie za wesoło się robi i pewnie tak już zostanie do końca.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbia Twoje opisu przeżyć. Są kapitalne! Wszytko czyta się bardzo, bardzo płynnie i nawet nie wiem kiedy kończy mi się rozdział.
    Jeśli chodzi o Petera i Alicję to mimo wszytko byłam troszkę zaszokowana. Miałam wrażenie, że to Peter będzie starała, będzie chciał jej wysłuchać i jednak da się przebłagać. On jednak coś sobie postanowił i trwał w tym. Szkoda mi ich, chociaż praktycznie wiadome było, że tak to się skończy. Może chłopak jednak powinien dać się wytłumaczyć? Jestem pewna, że miałaby jakieś sensowne wytłumaczenie. Kobiety zawsze takie mają :p Inna sprawa czy prawdziwe...
    Myślę że James dobrze zrobił wszytko mówiąc przyjacielowi. Nie wiem czy to prawda, ale powiedział, co widział i co o tym myśli. Zachował się jak przyjaciel i Lily niepotrzebnie mu to odradzała, bo jeśli to okazałaby się prawdą to on cierpiałby jeszcze bardziej. I mógłby im tego nie wybaczyć.
    Przyznam się, że jestem zdumiona tym, że czarną magię Peter poznał przez Franka. Cóż, ewidentnie go wciągnęła i teraz może już być tylko gorzej.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam jakieś takie dziwne wrażenie, że ten rozdział będzie przełomowy w historii Petera. Jego znajomość z Alicją tak dobrze się zapowiadała, ale jednak rozpadła się, i wydaje mi się, że już na zawsze, bezpowrotnie. Nie wiadomo, jak to do końca było, może James i Lily po prostu źle zrozumieli spotkanie Alicji z Frankiem, albo faktycznie tak było. Może dlatego kiedyś ich zdradzi, bo mimo wszystko żywił do nich urazę, że powiedzieli mu o Alicji, co w konsekwencji doprowadziło do kłótni? W każdym razie, już na początku, kiedy Peter dostał szlaban, Alicja zachowała się, jakby zrobił nie wiadomo co złego.
    Może był trochę przewrażliwiony, kiedy jej wypominał zadawanie się z Frankiem, może nawet zazdrosny? Nie zachował się zbyt miło, i jego słowa mogły być dla dziewczyny dość przykre. Wątpię, by teraz chciała się z nim dalej przyjaźnić.
    Niepokojące jest też to, że mały, niepozorny Glizdek tak się wkręcił w czarną magię. Z tego nie może wyniknąć nic dobrego, ale pewnie zakazany owoc go kusi...
    Bardzo fajny rozdział, i czekam na ciąg dalszy ;).

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak bardzo chciałabym, żeby w Twoim opowiadaniu było inaczej i żeby Alicja nie zeszła się potem z Frankiem. W książce to była Alicja? To ta Alicja? Już nie pamiętam. Nie zwracałam uwagi na takie szczegóły. Jeśli to nie ona, to mogłabym się łudzić, że jednak się pogodzą. Ale to, co myślał Peter wskazywało, że jednak nie. Szkoda. Mogliby stworzyć taką świetną parę. I może Peter nie zmarnowałby sobie życia przy Voldemorcie. Jego przyjaciele najwidoczniej się pomylili, a Alicja wcale go nie zdradzała. Szkoda, że tak po prostu im uwierzył. Chociaż... czemu miałby nie uwierzyć? Ale czemu nie uwierzył Alicji? Przyjaciele czy dziewczyna. Wybór nie był prosty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jak zwykle z dużym opóźnieniem.

    Mówcie, co chcecie, ale moim zdaniem Alicja nie zachowała się najlepiej. Jeśli się z kimś spotykasz, to nie umawiasz się z kimś innym na walentynki. No cóż... Peter dostał szlaban, jestem w stanie zrozumieć jej rozgoryczenie, ale z drugiej strony, to znowu nie takie ważne święto. Sądzę, że dziewczyna nie powinna się umawiać z Frankiem w tym dniu, a jeśli już to powinna o tym fakcie poinformować swojego chłopaka. Ale może to ja jestem jakaś dziwna...

    Ostatnie zdania są strasznie przygnębiające; ciekawa jestem, czy Peter wypominał sobie kiedyś to, że jego prośba się spełniła.

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń