wrzesień 1977
Drogi Peterze,
Wiem, że nadal odrabiasz szlaban u Majere, ale może
zechciałbyś spotkać się ze mną przy jeziorze o piętnastej? Wydaje mi się, że to
miła odmiana i wytchnienie od szarej codzienności i piekła, które zgotował
Tobie i Twoim przyjaciołom Majere. Jeżeli masz inne plany czy zaplanowałeś
naukę, to nie ma sprawy. Daj mi znać, jaka jest Twoja odpowiedź.
Alicja
Pierwsza moja
myśl, gdy przeczytałem ten list, to stwierdzenie, że to pomyłka i chodziło o
innego Petera. Z każdym kolejnym śledzeniem tekstu coraz bardziej w to
wierzyłem. Bo czemu ona miałaby chcieć spotkać się ze mną? To przeczyło
wszelkiej logice.
Jednak dowód
miałem przed oczami i coś musiałem z tym faktem zrobić. Śledzony wnikliwym
spojrzeniem przyjaciół odpisałem jej, że, oczywiście, się zgadzam. Co prawda,
rzeczywiście miałem na dzisiaj zaplanowane odrabianie rosnącej z zawrotną
prędkością góry prac domowych, ale przyjaciele nie pozwolili mi na inną
odpowiedź, twierdząc, że trochę rozrywki mi się przyda. Rogacz i Łapa, nie
przejmując się groźnym spojrzeniem Evans, od razu zaproponowali, że będę
mógł wszystko od nich spisać. Na dodatek nie przyjmowali żadnej odmowy. Po co
miałem zarobić dodatkowy szlaban z tak błahego powodu jak głupie, nikomu
niepotrzebne prace domowe.
Dlatego o
piętnastej z duszą na ramieniu brnąłem przez bagniste błonia ku brzegowi
jeziora. Pogoda wyjątkowo dopisywała. Może i słońce nadal było obrażone na cały
świat i skryło się za grubą warstwą chmur, ale nie padało. I nic nie zapowiadało
kolejnych deszczy. Wiatr też jakby trochę się uspokoił, zmęczony po swoich
niedawnych hulankach.
Gdy zbliżałem
się do celu, naszła mnie ochota, aby jednak zawrócić. Tylko co wtedy miałbym
powiedzieć przyjaciołom? Od razu zorientowaliby się, że stchórzyłem i
bezpowrotnie straciłem swoją szansę w oczach Alicji.
Nogi same
niosły mnie na skraj jeziora i już po chwili ujrzałem jej sylwetkę. Siedziała
pod jednym z okazałych buków i wrzucała w ciemną toń kawałki chleba, które od
razu zostały wciągane pod powierzchnię wody przez olbrzymią kałamarnicę.
Gdy tylko
usłyszała, że się zbliżam, od razu odwróciła głowę i posłała w moją stronę
jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Promieniowała szczęściem, a ja nie
mogłem pozostać jej dłużny.
Nagle wszystkie
troski odeszły precz i zastąpiło je uczucie błogiego spokoju. Kto przejmowałby
się jakąś wojną i śmierciożercami, gdy mogłem usiąść na brzegu jeziora w
towarzystwie tak wspaniałej dziewczyny? Serce z radości fikało koziołki w
klatce piersiowej i nic nie mogło go powstrzymać. Zresztą, nie przeszkadzało mi
to. Od dawna nie byłem tak szczęśliwy.
Dodatkowo
cieszyłem się, że żaden z moich przyjaciół nie potrafi zmienić się w muchę, bo
pewnie nie udałoby im się powstrzymać od podsłuchiwania. A tak jelenia czy psa
zobaczę już z daleka. Znając życie, od niechcenia co dziesięć minut zerkają na
Mapę Huncwotów, by zobaczyć, czy nadal jestem z Alicją, ale przynajmniej nie
słyszą, o czym rozmawiamy.
W przypadku
Lunatyka, gdy czasem zdarzało mu się umówić z jakąś dziewczyną (zawsze
twierdził, że to tylko przyjacielskie relacja), stosowali tę samą taktykę.
Niekiedy posuwali się dalej i wysyłali mnie, bym zerknął jak się sprawy mają,
bo na szczura nikt uwagi nie zwraca. Na szczęście teraz nie mieli takiej
możliwości.
– Wracasz prosto
z zajęć? – zagadnęła, widząc moją torbę szkolną, którą zabrałem ze sobą.
– Nie, udało mi
się zwędzić trochę smakołyków z kuchni – skłamałem gładko, siadając obok niej.
Uczniowie nie
zdawali sobie sprawy, że skrzaty domowe z takim zapałem rozdają jedzenie, gdy
zajrzy się do ich królestwa. My odkryliśmy to już w pierwszej klasie i nie
omieszkaliśmy nagminnie wykorzystywać przez dotychczasowe sześć lat pobytu
tutaj.
Otworzyłem
torbę i wyjąłem z tuzin eklerków, biszkoptów i kremówek ładnie zawiniętych w serwetki.
Do tego dwie butelki kremowego piwa i jedną z najlepszych czekolad wprost z
piwnicy Miodowego Królestwa. Ostatnia z zapasów, które zrobiliśmy na początku
roku, co oznacza, że niebawem zapowiadała się kolejna eskapada.
– Jestem pod
wrażeniem – powiedziała, uśmiechając się radośnie. – Ale wiesz, że to wbrew
regulaminowi. Mogłabym cię ukarać – dodała zadziornie, stukając palcem w
odznakę prefekta naczelnego.
– Przyzwyczaj
się, jestem Huncwotem.
Zaśmiała się
serdecznie i wzięła jednego eklerka.
– Majere mocno
was dręczy? – zapytała, ściągając wierzch, by zacząć jedzenie od budyniowej
masy.
– Uwziął się i
tyle – mruknąłem. – Od pierwszej klasy nas nie lubi, szczególnie Jamesa,
chociaż dość dobrze znał jego matkę w Hogwarcie.
– Może później
się poróżnili – zasugerowała. – W końcu wszystko mogło się zdarzyć.
– Nie wiem,
James nic mi o tym nie mówił. Jego matka niespecjalnie lubi poruszać temat
przeszłości. Coś tam napomknie, ale nigdy nie zagłębia się w szczegóły.
Przez jakiś
czas siedzieliśmy w milczeniu, zajadając słodycze, które przyniosłem i
obserwując taflę jeziora. Była w miarę spokojna, gdyż wiatr praktycznie się
uspokoił i tylko czasem lekko dmuchał nam w twarz.
– O jaką posadę
chcesz się starać po zakończeniu szkoły? – zapytała Alicja, przerywając ciszę.
Było to
przyjemne milczenie i wolałbym, aby trwało dłużej. Nie chciałem odpowiadać na
to pytanie, bo sam nie wiedziałem, co miałbym jej powiedzieć. Nie myślałem
poważnie o przyszłości. Czekałem aż nadejdzie i coś ze sobą przyniesie. Do tego
dochodziły jeszcze mroczne wizje czekającej za murami Hogwartu wojny, w której
tak bardzo chcieli uczestniczyć przyjaciele.
– Po co mi
jakaś posada w takich czasach – rzekłem, cytując słowa przyjaciół i unikając
patrzenia na Alicję.
Kątem oka
dostrzegłem, że po moich słowach zmarszczyła czoło i spojrzała na mnie uważnie.
Radosne iskierki w jej oczach momentalnie zniknęły zastąpione powagą.
– Zapytam
inaczej – odezwała się po chwili zastanowienia, ostrożnie dobierając słowa. –
Co po zakończeniu szkoły chciałby robić Peter Pettigrew, a nie jego
przyjaciele?
Zatkało mnie.
Nie sądziłem, że ta rozmowa obierze taki obrót. W tamtej chwili wolałbym
stamtąd wyparować i odwalić dodatkowy szlaban dla Majere niż musieć jej
odpowiadać.
– Nie wiem… –
poddałem się pod naporem jej nieustępliwego spojrzenia. Od niechcenia grzebałem
patykiem w ziemi.
– Przecież na
pewno coś ci chodzi po głowie. Musisz mieć jakieś pomysły – nie ustępowała,
przysuwając się bliżej mnie i zmuszając do spojrzenia wprost w jej szare oczy.
Pod ich wpływem tym bardziej miałem pustkę w głowie. – Masz wybitne osiągnięcia
w transmutacji, przecież nawet McGonagall cię chwali. Może coś w tym kierunku?
Nie wiedziałem,
co mam odpowiedzieć. Poczułem, jak policzki mi płoną pod wpływem jej ostatnich
słów. Nikt nigdy nie powiedział mi, że mam do czegoś talent. A teraz usłyszałem
to z jej ust. Miałem wrażenie, że cały świat zaraz eksploduje z radości. Jednak
moje milczenie musiało zostać zupełnie inaczej zinterpretowane przez Alicję.
– Rozumiem, że
chcesz walczyć, ale i tak należy pomyśleć o przyszłości – oznajmiła.
Momentalnie
czarne chmury ponownie zasłoniły mój świat. Czy widmo wojny nigdy całkiem nie
zniknie? Chociażby na chwilę.
– Ja też chcę
walczyć o lepszą przyszłość, dlatego chcę zostać aurorem. Ale jeżeli tobie to
nie odpowiada, to pomogę znaleźć ci inną ścieżkę – zasugerowała. Chwyciła moją
dłoń, jakby tym gestem chciała przypieczętować swoją obietnicę.
– Aurorem? –
powtórzyłem. Nie mogłem uwierzyć, że aż tak chciała się narażać na
niebezpieczeństwo.
– Tak,
obiecałam to sobie dwa lata temu. Tak najłatwiej będę mogła walczyć ze
śmierciożercami i może nawet uratować życie niewinnym ludziom. – Zamilkła na
chwilę i zamyśliła się. – Moi rodzice zostali zamordowani przez śmierciożerców,
gdy miałam piętnaście lat. Od tamtej pory wiem, że nie chcę żyć w takim
świecie. Chcę walczyć o to, aby był lepszy, aby przyszłe pokolenia nie musiały
przechodzić przez takie piekło jak my.
Nie mogłem
uwierzyć, że mówiła z taką samą pasją jak moi przyjaciele. W głębi duszy wierzyła
w słuszność swoich słów, wiedziała, że ma rację. To wtedy postanowiłem, że ja
także podążę tą ścieżką, mimo że czeka mnie na niej śmierć. Stanę do walki tak
jak Alicja, jak Rogacz, jak Łapa, jak Lunatyk. Nie będę od nich gorszy.
– Przykro mi –
zdołałem jedynie powiedzieć.
– Pogodziłam
się z tym. Brat się mną zajął i jakoś nam się żyje.
Przez chwilę
miałem ochotę powiedzieć jej o Zakonie Feniksa, ale rozmyśliłem się. Obiecałem,
że zachowam to w tajemnicy i zamierzałem dotrzymać słowa. Przyjaciele liczyli
na mnie i nie chciałem ich zawieść.
– Nie miej
takiej ponurej miny. – Szturchnęła mnie w ramię. – To że trwa wojna nie znaczy,
że mamy się tylko smucić i płakać za zmarłymi. Radość też jest ważna, może
nawet ważniejsza niż w czasie pokoju i… – zawahała się, rumieniąc lekko.
– I co? –
dociekałem, nie mając zielonego pojęcia, do czego to zmierza.
Zbliżyła się do
mnie i pocałowała wprost w usta. Był to zwyczajny, krótki pocałunek, ale miałem
wrażenie, że w moim wnętrzu wystrzeliło tysiące fajerwerków. Nagle szary,
pochmurny dzień nabrał kolorów. I nieważne, że słońce nie wyszło zza kurtyny
chmur. Moja własna ognista gwiazda grzała mocno, jasno oświetlając mój mały
świat.
Wszystko
skończyło się za szybko. Odsunęła głowę, a na jej policzkach dostrzegłem
śliczne rumieńce. W szarych oczach tańczyły iskierki radości i szczęścia.
Niewiele myśląc, chwyciłem podbródek Alicji i pocałowałem jeszcze raz, mając
głupią nadzieję, że czas stanął w miejscu i za chwilę nie będę musiał się z nią
pożegnać.
~ * ~
Dzisiejszym
szlabanem Majere przeszedł wszelkie granice. Mi przypadło polerowanie zbrój,
które niezbyt cieszyły się z tego, że ktoś próbował je wyczyścić wbrew ich
woli. Jednak nawet to nie mogło popsuć mi humoru. Świat wydawał się pełen barw
i kolorów. Ku ogromnemu niezadowoleniu Filcha, cały czas się uśmiechałem, jakby
nawet szlaban nie był mi straszny.
Do pokoju
wspólnego wróciłem zmęczony, ale nadal w dobrym humorze. Zastanawiałem się,
kiedy znów uda mi się spotkać z Alicją. Wątpiłem, aby pogoda po raz drugi nam
dopisała, więc musiałem znaleźć jakieś spokojnie miejsce tu w szkole.
Przechodząc przez dziurę pod portretem, postanowiłem, że jutro przejrzę Mapę
Huncwotów i może ona podsunie mi jakiś pomysł. W innym wypadku spytam Rogacza
lub Łapę.
Stanąłem jak
wryty, gdy zorientowałem się, że w pomieszczeniu nie byłem sam, szczególnie, że
dochodziła już północ. Widok przyjaciół, którzy także musieli skończyć swoje
szlabany, nie zaskoczył mnie aż tak jak towarzyszących im Evans i Teney.
– Glizdek, jak
tam randka? – zawołał Rogacz.
Po spotkaniu z
Alicją od razu pobiegłem na szlaban, więc żaden z nich nie zdążył wypytać mnie
jeszcze o szczegóły. Nie umknęło mojej uwadze, że Teney teatralnie wywróciła
oczami i spojrzała w sufit. Zdziwiłem się, że powstrzymała się od kąśliwego
komentarza.
– Dobrze. A wy
co tu robicie? – zmieniłem temat, bo nie miałem ochoty na jakiekolwiek
zagłębianie się w szczegóły w obecności dziewczyn.
– Rozmawialiśmy
o Zakonie Feniksa – pospieszyła z wyjaśnieniem Evans, by powstrzymać Rogacza od
drążenia wcześniejszego tematu. Mimo wszystko byłem jej za to wdzięczny. A
biorąc pod uwagę euforię, jaka mnie dzisiaj ogarnęła, byłem nawet w stanie ją
polubić. Jednak nie mogłem uwierzyć, że powiedzieli o wszystkim Teney. Teraz
żałowałem, że trzymałem język za zębami w obecności Alicji.
– Chcemy
najpierw porozmawiać o tym z Dumbledore’em. Nie ma prawa nam odmówić, gdy już
skończymy szkołę – wyjaśnił Łapa. – A te dziewięć miesięcy postanowiliśmy
poświęcić na naukę zaklęć obronnych i defensywnych na najwyższym poziomie. W
końcu nie możemy być gorsi od aurorów.
– W szóstkę? –
chciałem się upewnić, chociaż wiedziałem, że odpowiedź będzie zupełnie inna.
Miny przyjaciół powiedziały to za nich.
– Nie do końca
– ponownie zabrała głos Evans. – Jest więcej osób, które chciałyby po
zakończeniu szkoły czynnie brać udział w wojnie. Im także trzeba dać szansę.
Chociażby Marlena i Alan McKinnonowie.
– Nasz własny
tajny klub – dodał z zachwytem Rogacz.
– Świetny
pomysł – próbowałem robić dobrą minę do złej gry. Już obecność Teney mnie
drażniła, a kto wie, ile nielubianych osób miało jeszcze do nas dołączyć.
Tajemnica
powoli była powierzana coraz większej liczbie uczniów i nie zdziwiłbym się,
gdyby w końcu dotarła do niepowołanych uszu. Postanowiłem, że przy
kolejnej okazji powiem o wszystkim Alicji. Skoro ona też chciała walczyć, to
powinna dowiedzieć się o wszystkim.
W sumie, to nie spodziewałam się, że do pierwszego pocałunku dojdzie tak szybko ;). Wszak Peter jest dość nieśmiały, ale w gruncie rzeczy już na samym początku uległ fascynacji Alicją (którą lubię już za sam fakt, że chce zostać aurorem, mam sentyment do aurorów mimo mojego ślizgońsko-krukońskiego charakterku ;P). Na początku Glizdek, jak to Glizdek, wahał się i chciał się wycofać, ale dobrze, że jednak się przemógł i pojawił się nad jeziorem, bo pewnie głupio by zrobił, gdyby stchórzył, i pewnie na zawsze spaliłby się w oczach jedynej dziewczyny, która go doceniła.
OdpowiedzUsuńOgólnie, podoba mi się też pomysł na tą grupę uczącą się zaklęc, coś jak GD, do którego też mam pewien sentyment, i lubię o nim czytać.
Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy ^^. Cieszę się, że nie porzuciłaś całkiem tematyki potterowskiej, i że nawiązujesz też do wspomnień-severusa.
Jakby na to nie patrzeć, to zostało już opublikowane czterdzieści procent tego opowiadania, więc w końcu musiała do tego dojść. I tak myślałam, że rozdział o Alicji uda mi się wstawić wcześniej, ale nie wyszło.
UsuńTa grupa będzie znacznie poważniejsza niż GD i będą ćwiczyć znacznie bardziej zaawansowane zaklęcia, tym bardziej, że wojna trwa w najlepsze i każdy z członków organizacji będzie chciał walczyć do końca, na wet jeżeli zginie.
Wydaje mi się, że Alicja nie przepada za Huncwotami. Już same jej słowa o tym świadczą. Ale podoba mi się, że w tym rozdziale było jej więcej i można było ją lepiej poznać. Wydaje mi się silną, rozsądną, a jednocześnie nie do końca pewną siebie dziewczyną. Lubię ją, co tu dużo mówić. Mam nadzieję, że pod jej wpływem Peter przestanie być tym, kim jest teraz. Czyli tchórzem. Chociaż na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńWidzę, że informacje o Zakonie Feniksa rozchodzą się z szybkością światła. Nie zbyt to rozsądne ze strony Huncwotów, ale cóż, to przecież Huncwoci.
Pocałunek jakoś mnie nie ruszył, może dlatego, że Peter i romans nie idą ze sobą w parze. Noale. :D
Jestem ciekawa, jak będzie przebiegała ich samodzielna nauka zaklęć. Na pewno będzie to coś poważniejszego niż GD, tylko w jakim stopniu? I jak długo uda im się to utrzymać w tajemnicy?
Znowu masa pytań, sigh. Pozostaje mi życzyć ci weny, żebym szybko mogła znaleźć na nie odpowiedzi. ^^
Pozdrawiam.
A kto by przepadał za kimś, kto ciągle ją denerwuje, a z racji, że jest prefektem od dwóch lat też swoje z ich strony przeżyła.
UsuńWiadomo, Huncwoci to Huncwoci, jednak niepowołanym osobom na pewno nic nie powiedzą. Zdają sobie sprawę, że gdyby dotarło to do przyszłych śmierciożerców, to nie skończyłoby się to dobrze.
Droga Jaenelle, chyba powinnaś jeszcze raz przeczytać ostatni akapit. Coś tam chyba jest nie tak z tym słowem "odjąłem".
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że pod wpływem Alicji Peter będzie się zmieniał, może dojrzeje i pojmie w końcu to, że nie zawsze będzie Huncwotem. A przynajmniej będzie udawał, że tak jest.
No i cóż, takiego rozgłaszania wszem i wobec, że istnieje coś takiego jak Zakon Feniksa, to największa głupota, na jaką można wpaść. Przecież prędzej czy później dowiedzą się o tym ci, co nie powinni i raczej nie trudno się domyśleć, jak to się skończy.
Ja jakoś wszędzie doszukuję się romansów i swatam ze sobą bohaterów, ale tutaj nigdy nie miałam na to ochoty i jakoś tak całujący się Glizdek mi nie pasuje xD
Pozdrawiam!
PS Wybacz, że niezalogowana.
Przeredagowywałam tamto zdanie i nie zauważyłam, że nie wykasowałam wszystkich resztek. Więc dziękuję za zwrócenie uwagi ;)
UsuńWiadomo, Huncwoci to Huncwoci, jednak niepowołanym osobom na pewno nic nie powiedzą. Zdają sobie sprawę, że gdyby dotarło to do przyszłych śmierciożerców, to nie skończyłoby się to dobrze.
Przepraszam, że tak późno, ale w reszcie dotarłam. Niezmiernie mi się podoba, akcja się rozkręca i chociaż spodziewałam się trochę innego rozwoju wydarzeń to i ten niezmiernie mi się podoba. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie był tylko jednorazowy pocałunek, bo Alicja i Peter mogliby stworzyć świetną parę i może dzięki niej on zdołałby nabrać trochę pewności siebie. To na pewno by mu się przydało. A jednak zdecydował się walczyć. W sumie to dobrze. Najważniejsze, że to jego decyzja, nie wywołana presją ze strony przyjaciół. Ten klub to dobry pomysł. Oby tylko nie dowiedziały się o nim osoby niepożądane, bo wtedy wszystko mogłoby upaść.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście najbardziej podobała mi się ta scena pocałunku. Nie spodziewałam się jej i jakoś nie wyobrażałam sobie Petera w takiej sytuacji. Sama nie wiem nawet dlaczego. No, ale scena sama w sobie cudna. Chociaż krótka, to ładnie przedstawiłaś uczucia chłopaka. Zazwyczaj jest taki cichy, nieśmiały i wyraźnie odstaje od odważnych, pewnych siebie przyjaciół, a przy dziewczynie tak jakby stał się inny, odważniejszy. Widocznie Alicja ma na niego dobry wpływ. Stanowiliby ładną parę, choć coś czuję, że to szczęście zbyt długo nie potrwa.
Pomysł z tą grupą uważam za świetny. No, ale taki otwarty marketing? No nie wiem czy to dobre... Dla mnie to czysta głupota. W taki sposób szybko mogą dowiedzieć się o tym osoby niepożądane i co wtedy? Ciekawe jak długo to wszystko potrwa...
Pozdrawiam!
Jeśli Peter miał szansę by się wycofać z wojny, to chyba właśnie minęła. Jak widać, to Alicja miała w jego decyzji ostateczny udział. Szkoda, że chcąc jej dorównać, poddał się czemuś, w co nie jest przekonany do końca, zwłaszcza, że dziewczyna uświadomiła mu, że ma inne talenty. Przecież mógłby się przysłużyć sprawie niekoniecznie walcząc ze śmierciożercami. Trudno, teraz będzie się męczyć w tajnym klubie, udając, że wszystko jest ok. Masz zamiar nadać im jakąś nazwę? W stylu Gwardii Dumbledore'a? Scena z pocałunkiem wydawałaby się dziwna i niepasująca do Petera, a wyszła urocza, aż rozmarzyłam się :D
OdpowiedzUsuńCiężko musi być Peterowi, który tak bardzo nie chce angażować się w sprawy wojny, a tu wpierw okazuje się, że Alicja również chce zostać aurorem, a przyjaciele pragną zorganizować klub... Z jeden strony powinnam mu współczuć, ale z drugiej sądzę, że jest tchórzem. Oczywiście, łatwo jest mi mówić teraz, że gdybym była na jego miejscu, to wcale bym się nie zawahała przed pomocą dobremu światu, ale mimo wszystko sądzę, że Peter jest zbyt egoistyczny i zapatrzony tylko w swoje dobro.
OdpowiedzUsuńWow, fajnie, że pomiędzy Peterem i Alicją doszło już do pierwszego pocałunku. I w sumie teraz dałaś mi do myślenia, że Huncowci potrafili zadbać o to, aby zepsuć w kimś poczucie prywatności - mieli mapę humcwotów i jeszcze potrafili zamieniać się w zwierzęta i podsłuchiwać cudze rozmowy ;D
Całuję,
Leszczyna
Jestem pod miłym wrażeniem tego, że Alicja spotkała się z Peterem. Bardzo piękne to spotkanie, a w szczególności ten, że odważyła się go pocałować, no i Peter też. Musiałam się powstrzymać od uśmiechania się szeroko, ponieważ Twój rozdział czytałam w autobusie i ci ludzie pomyśleliby, że jestem jakaś psychiczna^^
OdpowiedzUsuńTo bardzo nie miłe ze strony Rogacza, że rozpowiedział już na temat Zakonu Feniksa, skoro miała to być tajemnica. Nie dziwię się, że Peter postanowił o wszystkim powiedzieć Alicji, która także będzie chciała walczyć.
No i wciąż nie trawię Teney. Ale to chyba jest logiczne.
Całuję:**
nieźle, coraz bardziej mi siępoodba i fascynuje mnie, jaki jest Twój plan. Lubię Alice. nie lubię przyjaciółki Evans.
OdpowiedzUsuńLubię Twojego Petera. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się zupełnie inny niż Peter Rowling. Jednocześnie mam wrażenie, że to jednak jedna i ta sama osoba. Nie wiem czy wiesz co mam na myśli. A może ta choroba już całkiem mnie otępiła i nie wiem co pisze.
OdpowiedzUsuńZ jednym się zgodzę - Huncowci przesadzają. Cholera jasna, sekret to sekret? Czy nie powinna być dla niż ważniejsza znajoma Petera - ich przyjaciela - od znajomej Evans? Może nie jestem obiektywna, ale Rudej nigdy nie lubiłam i nigdy nie polubię. Koniec, kropka.
Z kolei lubię Alicję. Ciężko mi o niej powiedzieć coś jeszcze, bo za mało jej jeszcze, ale wydaje się być sympatyczna. A już na pewno zna się na ludziach i bezbłędnie oceniła Petera.
Pozdrawiam;)
P.S. Wiem, wiem... mam zaległości dosłownie wszędzie. Tu późno komentuje, a na "braciach" to już co najmniej dwa rozdziały opuściłam. Przepraszam, ale tu choroba, tu szkoła i nadrabianie zaległości, i mam dosłownie minimum czasu na przyjemności.
Po pierwsze. Przepraszam, że czytam dopiero teraz, ale wiesz.. olimpiady, wywiadówka, szlaban później :D No nie było kiedy :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i podoba mi się, podoba :) Pisz więcej ( i grubiej) :P
Ale Peter? Na pewno myślimy o tej samej osobie? Przecież to największa łajza! Znaczy to była, bo teraz to .. grr ... :D
A ten pocałunek? WO!
Pisz szybko :) !!
http://sumienie-czy-pozadanie.blogspot.com/
( U nas NN )
Wiedziałam, wiedziałam! Huncwoci po prostu nie potrafią trzymać języka za zębami! Ciekawe jest to, że planują zrobić właściwie to samo, co Harry, Ron i Hermiona w "Zakonie Feniksa". Harry jest rzeczywiście dziedzicem swojego ojca, choć o wiele mniej wkurzającym niż on.
OdpowiedzUsuńA właśnie. Kilka słów o Peterze i Alicji. Moim zdaniem za szybko urządziłaś ten pocałunek. Czy oni przypadkiem nie za mało osię znają? Dobra, wiem, miłość od pierwszego wejrzenia itd. Miałma nadzieje, że Alicja poprze Petera w tym, że nie chce walczyć. Choć być może go zmotywuje... Podobało mi się, że Alcja mówi o śmierci swoich rodziców bez użalania się nad sobą i dramatyzowania. To silna dziewczyna.
OdpowiedzUsuńHahahah. Jak czytam o tych Huncwotach obserwujacych podboje miłosne kolegów to nie mogę ze śmiechu. Urocze ^^ Lubię Alicję. Nadal nie wiem co widzi w Peterze, ale lubię ją. Dziwi mnie, że Lily przyjaźni się z Taney. Ta dziewczyna nie pasuje mi do tego towarzystwa. Jak tak planują te tajne lekcje to od razu Gwardia Dumbledora mi się przypomina. Glizdek ze złych powodów chce walczyć, szkoda, że nikt w porę tego nie zauważył : /
OdpowiedzUsuń