piątek, 7 września 2012

Spowiedź zdrajcy I


sierpień 1977
Sobota zapowiadała się wyjątkowo pogodnie. Na błękitnym niebie świeciło słońce, tylko od czasu do czasu przysłaniane przez kilka śnieżnobiałych, puchatych obłoczków. Temperatura nie należała do najwyższych, ale nie można było narzekać. Lekki wiatr poruszał zielonymi koronami drzew. Ptaki wyśpiewywały radośnie swoje trele, wzbijając się ku lazurowemu niebu, udając się do swoich gniazd, by tam nakarmić młode, lub szukając partnera.
Sielankowy krajobraz jak na północną Anglię. Dobrze, że nie padało. Chociaż raz pogoda dopisała.
Z radością wstałem z łóżka i zszedłem do kuchni na śniadanie. Zastałem matkę ustawiającą już talerze na stole. Ojca nigdzie nie było, prawdopodobnie wyszedł już do pracy. Z powodu Sami-Wiecie-Kogo i jego śmierciożerców wszystkie departamenty w Ministerstwie Magii zostały postawione w stan najwyższej gotowości. Nawet ci, którzy niewiele mieli wspólnego z przestrzeganiem prawa i całe życie spędzili za biurkiem, musieli stanąć do boju.
Niestety, okropne i mroczne czasy, nie oszczędzały nikogo. Wszyscy byli narażeni, może z wyjątkiem starych, czystokrwoistych rodów, które jawnie popierały Sami-Wiecie-Kogo. Czarodzieje ukrywali się w domach i modlili, aby fatum w postaci Morderczej Klątwy nie dopadło także ich lub najbliższej rodziny.
Z roku na rok było coraz gorzej. Znacznie więcej morderstw, tajemniczych zniknięć, nawet ataków na całe miasta mugoli. W tych okolicznościach cieszyłem się, że mój dom zbudowany został na skraju lasu, z dala od niemagicznych wiosek.
Coraz częściej donoszono o pojawieniu się wilkołaków, dementorów, inferiusów czy nawet olbrzymów. Wszyscy na służbie po tej drugiej, złej stronie. Wszyscy gotowi, by zabijać, niszczyć. Wprowadzić nowy porządek.
Świat chylił się ku zagładzie i nic nie mogło się temu przeciwstawić. Nawet wspaniały Albus Dumbledore nie był w stanie pokonać Sami-Wiecie-Kogo. Nigdy nie wyzwał go na pojedynek, nie stanął do walki, nie zapobiegł temu, co działo się naokoło. Nie zrobił nic, a ludzie nadal wierzyli w jego wielkość. Przecież mógł powtórzyć swój sukces, swoje wielkie zwycięstwo jak to w tysiąc dziewięćset czterdziestym piątym nad Grindelwaldem.
Rogacz i Łapa mieli inne zdanie. Wierzyli, że Dumbledore działa, prowadzi jakąś tajną organizację, której członkowie walczyli ze śmierciożercami. Jednak nigdy nie potwierdzili swoich domysłów, nawet dyrektor milczał.
Obaj chcieli rzucić szkołę, by przyłączyć się do czynnej walki, jednak ostatecznie, pod naciskiem państwa Potterów, musieli porzucić ten zamiar do czasu zakończenia Hogwartu. Wiedziałem, że teraz będą za wszelką cenę chcieli dołączyć do wojsk Dumbledore’a i pewnie mnie także tam wcisną wbrew mojej woli.
Nie chciałem, aby wojna trwała dłużej, ale nie chciałem też brać w niej czynnego udziału. Nie byłem Rogaczem ani Łapą, nie byłem nawet Lunatykiem. Odwaga nigdy nie należała do moich mocnych stron, pomimo że trafiłem do Gryffindoru, co owego pierwszego września chyba najbardziej zaskoczyło właśnie mnie samego.
Wielkie czyny wolałem zostawić lepszym od siebie. To oni najlepiej nadawali się do tej roli. Poradzą sobie ze śmierciożercami, może nawet z Sami-Wiecie-Kim. W końcu byli najlepsi, wszyscy ich uwielbiali, w zaklęciach i zdobywaniu wiedzy nie mieli sobie równych. Perfekcyjni w każdej dziedzinie. To byli przyszli bohaterowie, a nie ktoś taki jak ja.
Szara mysz, żyjąca w ich wiecznym cieniu, przez wielu nawet niezauważana, szczególnie, gdy chodziło o dziewczyny. Wszystkie lgnęły do Rogacza i Łapy, nawet Lunatyk, który stronił od ich towarzystwa, miał większe wzięcie. Kto zachwyciłby się niskim chłopakiem o mysich włosach i spiczastym nosie? Moje wyniki w nauce także pozostawały wiele do życzenia.
Sądziłem, że ten ostatni rok nie będzie niczym różnić się od poprzednich. Cieszyłem się, że miałem tak wspaniałych przyjaciół, którzy zastąpili mi każdą dziewczynę. Będziemy mogli znów wałęsać się po szkole czy Hogsmeade, urządzać nielegalne wypady w trakcie pełni, wymyślać najróżniejsze dowcipy i uprzykrzać życie Snape’owi.
Teraz nie czas, aby rozmyślać o szkole i wojnie. Cieszyłem się na myśl o dzisiejszym wypadzie na Pokątną razem z przyjaciółmi. Miałem nadzieję, że tam także panuje taka ładna pogoda. Będziemy mogli przyjemnie spędzić cały dzień, o ile nie wydarzy się żaden wypadek, napad śmierciożerców lub stojące od dawna puste sklepy nie zniechęcą samą swoją obecnością.
Usiadłem przy stole i zabrałem się za jedzenie tostów, nie zwracając uwagi na krzątającą się po kuchni matkę. Nagle zobaczyłem, że obok talerza leży koperta zaadresowana do mnie. Od razu rozpoznałem pismo Rogacza. Nie przejmując się śniadaniem, rozerwałem lak i wyjąłem niedługi, zapisany pergamin. Zastanawiałem się, co skłoniło przyjaciela do napisania listu, szczególnie że tego nie znosił, a mieliśmy się dziś spotkać.
Drogi Glizdogonie,
Niestety, nie możemy się dziś wszyscy razem spotkać na Pokątnej. Plany uległy dość drastycznej i nagłej zmianie. Łapa się pochorował, wczoraj musiał zjeść coś niestrawnego (nie chce powiedzieć, co to było, chociaż moi rodzice nalegają i wychodzą z siebie), teraz leży w łóżku i jęczy, że boli go brzuch i najpewniej są to jego ostatnie dni życia. Znasz go, jak zwykle przesadza i nic nie możemy na to poradzić. Jeden dzień odosobnienia dobrze mu zrobi i oduczy hasania jako pies po Dolinie Godryka. Chociaż i tak mam zamiar go maltretować i dowiedzieć się, co zrobił. Pewnie ma to związek z panią Talton. Znasz go. Uwielbia dojrzałe kobiety, chociaż w życiu się do tego nie przyzna. Zastanawiam się tylko, co w niej widzi. Jest już po czterdziestce, zresztą, jak kiedyś ją zobaczysz, to przyznasz mi rację.
Ale ja tu o Łapie, a nie powiedziałem Ci jeszcze najnowszych wieści. Teraz uważaj. Najlepiej usiądź, bo ta wiadomość może zwalić Cię z nóg. EVANS UMÓWIŁA SIĘ ZE MNĄ!!! Tak, ta. Jedyna w swoim rodzaju Lily Evans. Najwspanialsza dziewczyna na świecie. Anioł w ludzkiej postaci. Najpiękniejsza, najwspanialsza, najinteligentniejsza. Gdybyś widział jej kasztanowe włosy i tańczące na nich refleksy słońca, jej błyszczące, radosne, zielone oczy, pełne, różowe usta.
Dlatego nie możemy się dzisiaj spotkać. Druga szansa randki z Lily może nie trafić się tak szybko, z tego powodu nie mogłem jej odmówić. Mogłaby się obrazić lub coś. Znasz ją, zawsze jest w stanie coś wymyślić i udawać, że od dawana miała to w planach, byleby znów nie stanęło na moim.
Mamy się spotkać gdzieś tam w jej okolicach, więc pewnie dzień spędzimy na jakimś mugolskim odludziu, ale nie przeszkadza mi to, bo będę tam z nią, moim zielonookim aniołem. Już nie mogę się doczekać, nie jestem w stanie usiedzieć pół minuty na miejscu, ciągle o niej myślę.
Ona i ja. Mam nadzieję, że to nie jest jakiś jednorazowy kaprys (wiesz, jakie są kobiety) i w Hogwarcie nadal będziemy się spotykać. Przynajmniej ja nie mam zamiaru odpuścić. Ona jest tą jedną jedyną. A dzisiejszy dzień zapiszę w kalendarzu jako najwspanialszy ze wszystkich! Później pewnie nasz ślub go przyćmi, jednak na razie wystarczy.
Napisałem także do Lunatyka, że z naszej wspólnej eskapady nic nie będzie. Z tego powodu zobaczymy się dopiero w pociągu do Hogwartu. Wtedy opowiem Ci wszystkie szczegóły randki z Lily. Albo jeżeli znajdę czas, napiszę Ci wieczorem list, o ile nie będę zajęty zdawaniem relacji Łapie.
Pozdrawiam,
Rogacz
Patrzyłem na list i nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie przeczytałem. Odwróciłem pergamin, bo być może był to żart ze strony Rogacza i Łapy. Jednak druga strona pozostała pusta, nic się na niej nie znajdowało.
Nadal nie wierząc w to, co widziałem, wyjąłem z kieszeni różdżkę i mrucząc pod nosem zaklęcie na ujawnienie niewidzialnego atramentu, przytknąłem czubek do pergaminu. Nic się nie wydarzyło. Strona pozostała tak samo pusta. Postanowiłem sprawdzić jeszcze kopertę, ale nic w niej nie znalazłem.
Poczułem, jak jakaś niewidzialna dłoń ściska mnie za serce i nie chce puścić. Przecież to nie mogła być prawda. Moi najlepsi przyjaciele nie mogli mnie tak zostawić. Nie Rogacz, nie dla niej. Przecież go nienawidziła. Pod koniec roku powiedziała mu, że nie chce go znać po tym, co zrobiliśmy Smarkerusowi, że po zakończeniu szkoły nie chce go więcej widzieć. A teraz miałaby tak nagle zmienić zdanie? Postradała zmysły, czy chciała odebrać mi przyjaciela? Podstępna, ruda żmija.
Rozczarowanie dławiło mnie od środka. Nieprzyjemne uczucie, którego nie byłem w stanie się pozbyć. Jakby postanowiło już nigdy mnie nie opuszczać.
Zmiąłem w dłoni pergamin i podpaliłem końcem różdżki. Nie chciałem już nigdy patrzeć na te słowa. Miałem nadzieję, że ta randka nie wypali, że Evans zadrwiła sobie z Rogacza, że on w końcu przejrzy na oczy i przestanie do niej wzdychać, robić głupie miny na jej widok, bez przerwy gadać o niej i tylko o niej, jakby nie istniał inny temat.
Kiedyś było inaczej. Mogliśmy rozmawiać o nauce animagii, nocnych wypadach podczas pełni razem z Lunatykiem, nielegalnych wycieczkach do Hogsmeade, Hogwarcie podczas tworzenia Mapy Huncwotów, nawet rozmowy o quidditchu należały do przyjemniejszych. A teraz była tylko ona. Evans to, Evans tamto. Czego to Evans nie zrobiła, czego nie powiedziała. Robiło mi się niedobrze na każdą wzmiankę o niej. Przyjaciółka Smarkerusa nie zasługiwała na zaszczyt zostania dziewczyną Rogacza. Niech ją piekło pochłonie albo przed rozpoczęciem roku zabije jakiś śmierciożerca. Oszczędzi wtedy wszystkim problemów.
– Złe wieści? – Do rzeczywistości przywrócił mnie głos matki. Dopiero wtedy zorientowałem się, że siedzi naprzeciwko i przygląda mi się uważnie. Jakby kiedykolwiek interesowało ją moje życie.
– Nic takiego – skłamałem. – Syriusz źle się czuje i nie będzie go dzisiaj na Pokątnej.
Spojrzałem na talerz tostów. Nie miałem już apetytu. List wszystko przekreślił. Cała radość zniknęła w jednej chwili. Równie dobrze zaraz mógł spaść deszcz, a i tak bym się tym nie przejął.
– Nie jestem głodny – zakomunikowałem, wstając od stołu.
Żałowałem, że i tak muszę się dzisiaj wybrać na Pokątną. Zakupy same się nie zrobią, a później nie miałem na to ochoty. Im wcześniej to załatwię, tym lepiej.
~ * ~
Rozdział wprowadzający do całej historii. Miał to być krótki wstęp, ale się tak rozlazł, że zyskał miano części pierwszej. Chciałam dodać jutro, ale oczywiście nie mogłam wytrzymać.
Postanowiłam zamieszczać miesiące i daty, bo do lutego akcja będzie jeszcze ciągła, ale później zacznie się skakanie, a tak będzie wiadomo, co mniej więcej kiedy się działo.

46 komentarzy:

  1. Przeczytałam ^^.
    Choć nie było jeszcze zbyt wiele akcji, jak to we wstępie, fajnie zarysowałaś postać Glizdka. Taki trochę myszowaty i trzymający się na uboczu, żyjący w cieniu przyjaciół i rozczarowany, kiedy tamci nie mają dla niego czasu. Idą teraz na ostatni rok, więc już każdy ma swoje życie, James umawia się z Lilką i Glizdek pewnie boi się, że teraz zostanie sam. Jest ewidentnie zazdrosny o przyjaciół, ale wnioskuję, że niezbyt przeszkadza mu to, że jest od nich gorszy i nikt nie zwraca na niego uwagi, ale pewnie nie chciałby, żeby go zostawili samego. W sumie pod tym względem umiem go zrozumieć. Musiało mu być trochę przykro, kiedy przeczytał ten list.
    Fajnie się czytało ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Następny rozdział już będzie bardziej dynamiczny, szczególnie, że to tamten miał być pierwszy. Chociaż nie wiem, czy za daleko się nie posunęłam i nie powinnam jednej rzeczy poprawić.

      Usuń
    2. Zawsze możesz jeszcze to przemyśleć i poprawić ;P. Ja często poprawiam rozdziały przed publikacją, bo zawsze mi coś nie pasi. Tym bardziej, że na MS publikuję dopiero rozdziały z maja/czerwca, a więc pisane daaaawno temu.
      Ale w sumie cieszę się, że ci się rozrosło, będzie więcej rozdziałów dzięki temu ^^. Kolejny to będzie Pokątna? Czy już Hogwart?

      Usuń
    3. Ja też przy czytaniu przed publikacją zazwyczaj poprawiam czy dopisuję jakieś fragmenty. Ale najczęściej mam lenia i zostawiam tak, jak jest, chyba że mi się bardzo nie podoba.
      Następny rozdział to Pokątna, potem podróż i w czwartym Hogwart.

      Usuń
  2. No to wreszcie dotarłam i tu.
    Rozdział bardzo mi się podobał :) Na razie spokojny, ale za to urozmaicony wieloma ładnymi opisami. Dokładnie przedstawiłaś nam postać Glizdogona. Taki typowy samotnik z niego. Zawsze mnie zastanawiało jakim cudem wpasował się w grupę tych słynnych Huncwotów. Przecież tak bardzo się od nich różni...
    Nic dziwnego, że poczuł się odtrącony, gdy najlepszy przyjaciel zamiast spotkać się z nim, umawia się z dziewczyną. No, ale wiadomo to przecież Lily, w której James jest na zabój zakochany.
    Ciekawi mnie, co takiego stało się, że jednak chłopak przystąpił jednak do tej ciemnej strony, w końcu był przeciwny tej całej wojnie.
    No to czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cóż, musiałam jakoś naszkicować sytuację, no i jak mam w zwyczaju ostatnimi czasy, nieźle się wszystko rozlazło. Ale może to i lepiej, bo ten pisałam cały w trzeciej osobie i nie miałam dużo do poprawiania ;)
      Wydaje mi się, że Remus też odstawał od tamtej dwójki. Ale w końcu wtedy byli jedenastoletnimi dziećmi i w takim wypadku wszystko jest możliwe.

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że między innymi to, że przyjaciele nie będą mieli dla Petera czasu spowoduje, że zostanie on sługą Czarnego Pana. Na pewno był... rozczarowany tym listem. Teraz pozostali Huncwoci będą mieli swoje sprawy (James - Lily, Łapa - laski, Remus - naukę, choć może w nim też ktoś się zakocha ;)), a Glizdon zostanie sam. Rozdział pokazuje nam dokładnie charakter Pettigrew i uważam, że to dobrze - na początku dobrze jest poznać cechy głównego bohatera.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tak, dla Jamesa zacznie się teraz rozdział pt. Lily, szczególnie, że to najwyższy czas. Ale mój Syriusz będzie nieco inny i odbiegający od przyjętych standardów.

      Usuń
  4. Nie spotkałam się jeszcze z motywem Syriusza, który nie jest kobieciarzem. No ale zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak przeczytałam "Lily Evans" to miałam ochotę wyjśc z bloga, jak ja jej nie lubię, masakra. I oczywiście wszyscy muszą ją opiewać :D No ale cóż, taka postać, raczej tego nie przeskoczymy.
    No i w tym wypadku nie dziwię się Peterowi, teraz będzie czuł się samotny i nie pomoże fakt, że formalnie ma przyjaciół, ale w rzeczywistości będzie samotny nawet będąc z nimi. Takie coś chyba jest najgorsze. Takie pozory nie-samotności, bo nie mogę obecnie znaleźc w głowie antonimu dla tego słowa, a jestem już senna, bo szłam dwa razy pod rząd na siódmą, co mnie totalnie powala, hahah.
    I widzę, że znowu pojawia się motyw matki. Będzie tak samo ważna jak u Severusa czy niekoniecznie? W ogóle zauważyłam, że u Ciebie to często są matki, nigdy ojcowie. Ot, takie spostrzeżenie :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama mam do Evans podobne odczucia, zresztą Potter też zagrzał miejsce niedaleko niej. I raczej nie ma szans, aby obejść jej dobry charakter.
      Gdy pisałam o matce Kaelasa i Falonara dotarło do mnie, że była ona bardzo podobna do Eileen. Ale tutaj aż tak daleko się nie posunę, mam już inny pomysł.

      Usuń
  6. Ostatnie zdanie listu, bardzo niemiłe. Potter nawet nie stara się ukryć, że Peter jest dla niego na ostatnim miejscu...

    W sumie przykre to, jak go traktują. Może gdyby było inaczej, cała historia lepiej by się ułożyła. Ale wtedy nie było by historii Harry'ego ;)

    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potter wielu rzeczy nie widzi (Łapa w równym stopniu). Teraz zapatrzony jest w Evans i uczucia innych schodzą na dalszy plan, bo w końcu osiągnął swój cel.

      Usuń
  7. Przeczytałam już wczoraj, ale oczywiście moja kochana siostra mnie odciągnęła od komputera, bym z nią film obejrzała, no to jestem teraz:)
    Rozdział ogólnie mi się podobał:) Świetnie przedstawiłaś rozterki Petera. Widać, że chłopak bardzo się wkurzył, kiedy dostał list od Rogacza. Bardzo mi go żal, że zostaje tak odtrącany przez przyjaciół. Jednak kiedy czytałam ten fragment, jak obraża Lily, to jakoś mi się żal jej zrobiło. Bo naprawdę, to chyba nie jest jej wina, tylko Jamesa, że tak postawił sytuację, a nie inną. Czekam na next:)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja nie lubię Lily, więc póki mam okazję mogę się na niej trochę wyżyć. W przyszłości niestety trochę trzeba będzie zmienić koncepcję.

      Usuń
  8. "Wszystkie lgnęły do Rogacza i Łaby, nawet Lunatyk, który stronił od ich towarzystwa miał większe wzięcie." - Łapy ^^
    No nie powiem, Peter mnie wkurzył. No skoro jego przyjaciel jest szczęśliwy, to i on powinien się cieszyć - takie są przecież zasady przyjaźni, a on tymczasem bluźni na dziewczynę, która podoba się Rogaczowi i modli się o to, żeby śmierciożercy zabili. No coś mi się robi normalnie.
    Syriusz lubi starsze kobiety? No chyba bym się tego po nim nie spodziewała xD
    A czy przypadkiem Glizdek nie bluźnił też na Dumbledore'a? (tak to się pisze?) No nie no, po prostu go nie lubię.
    Zawsze myślałam, że to ot taka ciota, która łazi za "tymi fajnymi" i też chce taka być. Myślałam, że tu coś się zmieni, no ale chwilowo nadal uważam dokładnie tak samo.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy jak się na to patrzy. Z jednej strony może czuć żal, bo jednak mimo wszystko został wystawiony. Lily powiedziała tak i Potter od razu do niej leci, nie zważając na uczucia innych.
      Aż tak to zabrzmiało z Dumbledore'em? Nawet nie myślałam. Chciałam taki ogólny żal, a jak widać troszkę mi się przesadziło.

      Usuń
  9. Jako fanka Jamesa, Syriusza, Remusa i Lily od razu zacznę ich bronić. Peter to szczur, dosłownie i w przenośni. Jego przyjaciel umówił się ( w końcu!) na randkę ze swoją ukochaną, najwspanialszą dziewczyną w Hogwarcie, a on? Potrafi jedynie zazdrościć i ubliżać im w myślach? Też mi przyjaciel. Podobnie z Dumbledore'm, sigh. Póki co nie poprawiłaś mojego zdania o nim ani odrobinę. Tchórz, zdrajca, ofiara losu. Koniec, kropka.
    Syriusz i starsze kobiety, lol. ^^ Uwielbiam to. I list Rogacza, który jest... Cudowny. A nazywanie Lily aniołem to istne arcydzieło. Cały rozdział ma taki deszczowy, ponury klimat, a ten list to jak promyk słońca. Pokazałaś Jamesa właśnie takim, za jakiego go używam. Brawo.
    Pozdrawiam i życzę weny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja akurat jestem antyfanką Evans i Pottera i pewnie nie raz będzie to jeszcze widać. Chociaż i tak nie mogę na nich za bardzo złorzeczyć, więc na początku powinni ci się oni spodobać.
      Aż tak to zabrzmiało z Dumbledore'em? Nawet nie myślałam. Chciałam taki ogólny żal, a jak widać troszkę mi się przesadziło.

      Usuń
  10. Ciekawie. Świetnie przedstawiłaś postać Glizdogona. Nie spodziewałam się że Pettegrrew będzie aż tak nienawidził Lily a tu takie zaskoczenie. Te opowiadanie zaczyna mnie coraz bardziej wciągać, mimo że nadal nie lubię głównego bohatera :) Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie zaczęłam pałać sympatią do Petera. Po prostu trochę mnie wkurzył tym stosunkiem do randki Jamesa - jest przyjacielem Pottera, powinien cieszyć się razem z nim, a jeśli nie potrafi tego zrobić w danej sytuacji, bo zwyczajnie nie lubi osoby, którą kumpel darzy sympatią, powinien chociaż zrozumieć, że to dla Jamesa arcyważne i uszanować jego decyzję. Gdyby to on umówił się na randkę tego dnia, chciałby, aby Huncowci go zrozumieli.
    Nie sądziłam, że Peter będzie miał takie złe stosunki z Lily - zawsze myślałam, że się jako tako lubili - miłe zaskoczenie ;D
    Powiem szczerze, że tekst jest tak lekko napisany, że wręcz prześlizgiwałam się po akapitach i nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca.
    Całuję,
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze byli tylko w czwórkę (chyba nawet o tym wspomniałam w jakimś kolejnym rozdziale), więc dla niego to był swego rodzaju szok. Ale to dopiero początek i jeszcze wszystko przed nim.
      Znajdzie się ktoś jeszcze gorszy od Evans, bo niestety, choćbym chciała, wiecznie na niej psów wieszać nie mogę.

      Usuń
  12. jak mogłaś? przez Ciebie zaczęłam ryczeć jak głupia. czym ja sobie zasłużyłam na dedykację? tą niesumiennością w komentowaniu? ale chyba nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć (napisać) dziękuję.
    spodobał mi się pomysł. nigdy się nie zastanawiałam czy lubię Petera ale chętnie poczytam (w końcu to dla mnie i nie mam zbyt wiele do roboty, zajęcia indywidualne są stanowczo zbyt proste w porównaniu do tych w szkole)
    nie wiem co jeszcze napisać... jak wpadnę na jakiś radosny przebłysk to się nim z Tobą podzielę :D
    Pozdrawiam i raz jeszcze - dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasłużyłaś :*
      I co z tego, że niesumienność w komentowaniu, ale jak jesteś to zawsze trafisz w dziesiątkę i napiszesz coś sensownego, co nie powoduje natychmiastowego zgonu z mojej strony ;)
      I dodatkowo ostatnio pchnęłaś mnie trochę w stronę czegoś potterowskiego, bo inaczej pewnie nadal trzy pierwsze rozdziały zbierałyby kurz na dysku i potem nie nadawały się do niczego.

      Usuń
  13. Podobało mi sie wprowadzenie. Nie spodziewalabym sie, ze Peter moze mieć takie brzydkie mysli, w stylu niech smierciozercy zabija evans. Początek notki sprawiał inne wrażenie. Zreszta bez przesady, na taki list reagować aż tak emocjonalnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      W tym fragmencie emocje autorki weszły w niego i nie mogłam się powstrzymać.

      Usuń
  14. No nareszcie mogę skomentować.^^
    Hmm... Nawet nie wiem co mam powiedzieć. To może zacznę tak:
    O dzieciństwa żyłam w przekonaniu, ze Peter to złe dziecko.[Oj, no mała byłam:P] Ale chyba teraz zrozumiałam, że to był po prostu człowiek lękliwy, polegający jednie na lepszych od siebie. No dobrze, ja tez nie lubię Lily, okey. Ale skoro przyjaciel Glizdogona ją kochał, to chyba powinien mu życzyć powodzenia, a nie modlić się w duchu, aby Evans zabił śmierciożerca. To bardzo samolubna postawa, bo Peter chce po prostu zatrzymać przyjaciół przy sobie i w komplecie. Bo być może on się boi, że gdy jego kompani znajdą sobie wybranki i odejdą od niego, on zostanie sam. I kto go wtedy obroni?:/ Ale tu przecież nie chodzi o bronienie. Sama jeszcze nie wiem, dlatego czekam na kolejny rozdział, aby móc dalej snuć domysły.
    Ale ten rozdział jako początek opowiadania prezentuje się wspaniale. Doskonały na każdym zdaniu. Dlatego też nie mogę się doczekać aż w Spamowniku pojawi się wiadomość od ciebie o nowym rozdziale:* Nie zawiedź mnie:D

    Na zawsze Tobie oddana
    Eileen:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie mógł być złym dzieckiem, bo nie trafiłby do Gryffindoru i pewnie reszta Huncwotów nie specjalnie zawracałaby sobie nim głowę. Ja się bardziej skłaniam do koncepcji, że niezrozumiałym.
      I masz rację, on chce zatrzymać przyjaciół w komplecie, nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że to co trwało przez sześć lat, nie będzie takie wiecznie. Szczerzej o tym będzie później.
      A bronienie w kolejnym rozdziale, który pomimo jego brutalności lubię.

      Usuń
  15. „Cieszyłem się, że miałem tak wspaniałych przyjaciół, którzy zastąpili mi każdą dziewczynę.” - ja mam dziwne skojarzenia po przeczytaniu tego zdania, haha.
    Chłopak nie ma łatwego życia. Poczucie, że jest się gorszym od innych musi być bardzo dołujące. W dodatku okazało się, że nawet na przyjaciół nie może liczyć. Strasznie zazdrosny jest o Rogacza. Ale chyba nie myślał, że wszystko już zawsze będzie takie samo? To, że Rogacz się kiedyś zakocha było nieuniknione, taka kolej rzeczy. Czemu on tak bardzo nienawidzi tej Lily? No dobra, zabrała mu przyjaciela, ale przecież nie całkowicie. Sam fakt, że Rogacz napisał do niego list dużo znaczy, pokazuje, że wcale o nim nie zapomniał. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, na razie właśnie myśli, że wszystko będzie tak samo i się nie zmieni. W niedalekiej przyszłości będzie musiał spojrzeć na wszystko z innego punktu widzenia.
      Czemu tak bardzo nie lubi Lily? Pewnie dlatego, że ja jej nie znoszę. A dodatkowo wcale jej nie zna i osądza po zachowaniu, które demonstrowała w stosunku do Huncwotów przez poprzednie lata.

      Usuń
  16. Nigdy nie spotkałam się z opowiadaniem, które byłoby pisane z perspektywy Petera. Bardzo ciekawy pomysł, oryginalny, podoba mi się. Nie rozumiem jednak tej ogromnej nienawiści, jaką on żywi do Evans. To jasne, że jest zazdrosny, ale przecież bez przesady, wciąż są przyjaciółmi. No i przecież zawsze są jeszcze Łapa i Lunatyk! Mam wrażenie, że za tym kryje się coś więcej, no ale zobaczymy. Ciekawa jestem co doprowadziło do tego, co opisywałaś w prologu. No cóż, czekam na następne rozdziały, mam nadzieję, że będziesz informować! Pozdrawiam!
    [mente-la-magia]

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo dobre wprowadzenie ;) Już od początku miałam wrażenie, że tak by napisał to właśnie Peter, więc dobrze się w niego wczułaś. Zwłaszcza to całe użalanie się nad sobą, zazdrość w stosunku do przyjaciół i zaborczość. No, właśnie. Zdziwiło mnie, że tak bardzo nienawidzi Lily, skoro ona przeważnie staje w obronie tych słabszych. Chociaż tak jest ciekawiej i może ma to jakieś drugie, ukryte dno, które poznamy niedługo.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Już po raz kolejny próbuję wymyślić jakiś sensowny komentarz. Przeczytałam rozdział chyba godzine po tym, jak mnie powiadomiłaś i zaraz musiałam wrócić do zadań z chemii, a potem... Już nie wiedziałam, co napisac ;P

    No cóż, Peter nie ma łatwo w życiu. Jest inny, nie tak przebojowy jak Łapa i Rogacz czy rozważny, jednocześnie pogodny jak Lunatyk.
    W dodatku jest strachliwy, wieści o wojnie pewnie go dobijają. W tym wypadku szkoda mi go. Liczył na jakieś oderwanie się od rzeczywistości podczas wyjazdu na Pokątną, a tu taka "niespodzianka".
    Sam list od Jamesa mocno mnie rozbawił. łapa uganiający się za czterdziestolatką - pewnie bezcenny widok ;)
    No i Lily. Jak ładnie Potter się o niej wyrażał^^
    Niestety, Rogacz, jak się okazuje, z trójki swoich przyjaciół, najmniej zna Petera. Zapewne sądził, że odbierze jego wiadomość tak, jakby zrobił to Remus czy Syriusz, niestety, wprowadził tym Glizdogona jedynie w depresję...
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    [siostra-harryego-pottera]

    OdpowiedzUsuń
  19. "Podstępna, ruda żmija." - zabiłaś mnie tym. Boże, jak ja jej nie znoszę! Nie potrafię jej znieść i koniec. A co do całego rozdziału... Żal mi się zrobiło Petera. Szkoda mi tylko, że przedstawiłaś tak "typowo" Jamesa. Ja zawsze inaczej go widziałam i nie potrafię pogodzić się z taką wersją Rogacza. Cholera, skąd wzięło się to "Evans, umówisz się za mną?" wrr... Zawsze uważałam, że to własnie dla Jamesa najbardziej liczyła się przyjaźń. Że wybaczyłby Peterowi i jakoś go zrozumiał. Próbował pomóc. A tu całkowita ignorancja. Eh... nie chce jeszcze nikogo osądzać, zobaczymy co będzie dalej.
    Weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Pottera zawsze widziałam takiego, może to ze względu, że go nie lubię. Wątek przyjaźni jeszcze będzie rozwinięty, ale głupia Evans i tak wskakuje na pierwsze miejsce.
      Ale czasem sama nie wiem, czy to Harry sobie nie wmawiał, że James wybaczyłby Peterowi. Bo nie widzę go w roli wielkiego, szlachetnego bohatera.

      Usuń
  20. Och, Peter jest przyjacielem idealnym... Jak miło, że życzy kumplowi zawodu miłosnego. Rozumiem, że był rozgoryczony, ale to takie podłe.
    Ciekawe, dlaczego Lily tak nagle zmieniła zdanie i zgodziła się iść gdzieś z Jamesem. Ale mnie osobiście to cieszy, ja tam zawsze ich lubiłam :)
    List od Jamesa mi się bardzo spodobał. Jest taki... Jamesowaty. Pasuje do mojego wyobrażenia o Potterze ;)

    "Maiłem nadzieję, że tam także panuje taka ładna pogoda." - miałem.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział bardzo przyjemnie się czytało, tylko według mnie był zdecydowanie za krótki :P Ale pocieszam się faktem, że niedługo pojawi się kolejny.
    W każdym razie dobrze oddałaś postać Glizdogona. Widać, że przyjaciele mają dla niego wielkie znaczenie, zastępują mu wszystko, łącznie z dziewczynami. No i oczywiście zawsze pozostaje w cieniu wspaniałej trójki.
    Nienawidzę Evans. Nienawidzę, nie znoszę i o prostu znieść nie mogę, że James to właśnie ją kocha. Co więcej Rogacz zachowuje się jak nastolatka na myśl o spotkaniu ze swoim idolem, tylko dlatego, że rudzielec się z nim umówił. Powtórzę: nienawidzę Lily Evans. Zdecydowanie. Miałam ochotę ominąć każdą linijkę, w której Potter się nią zachwycał. Rozumiem, więc podzielam nadzieję Petera na to, że ich randka nie wypali. Szkoda, że chłopaki nie mogli się spotkać.
    Czekam na nowość i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja też nie znoszę Evans i na razie cieszę się z faktu, że mogę się na niej trochę wyżyć, a co ;) Zresztą, Potter też nie jest lepszy, ale na niego na razie za bardzo nie mogę naskakiwać, a przynajmniej nie bezpośrednio. On chyba ślepy był, że za taka latał.
      A rozdział rzeczywiście na dniach. jeszcze nie wiem dokładnie czy jutro czy pojutrze, bo muszę go trochę poprawić, bo za ostry mi wyszedł.

      Usuń
  22. Podoba mi się jak opisujesz uczucia i zawiedzenie targające Peterem. Powiem szczerze gdzieś w podświadomości czułam, że przy swojej "miłości" do Lily to właśnie ją uczynisz jedną z kości niezgody między przyjaciółmi, ale oczywiście ujawnia się tu aspekt tego zawsze podkreślanego faktu jak bardzo Glizdogon czuł się pomijany, niepotrzebny. Zawsze przecież żył w cieniu tych najlepszych bo nikt nie zwracał na niego uwagi. A trzeba przyznać co podkreślam nieraz, że ta miłość Evans i Pottera była dosyć dziwna, najpierw ona przez te wszystkie lata go nienawidzi a później co? Za to James on dla mnie dorósł chociaż może to głupio brzmi dopiero w nocy 31 października oddając życie za najbliższych. W sumie niekiedy czytając książki miałam niejasne wrażenie, że Harry po tym wszystkim co sam przeszedł potrafił usparawiedliwiać zachowania innych ludzi w jakiś racjonalny sposób tak było właśnie z Peterem, zbyt późno z Severusem i choć to dziwne z Voldemortem. Także z niecierpliwością czekam na nn i przepraszam, że dopiero teraz komentuje. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Po raz kolejny czytam twoje opowiadanie i po prostu mnie zamurowało. jak ty wymyślasz takie super pomysły? nigdy nie słyszalam o blogu z peterem. Oczywiście bardzo mi się podoba. masz taki super talent, że tylko pozazdrościć ... będziesz mnie informować? bardzo cię proszę ...

    OdpowiedzUsuń
  24. Dużo się wypowiadać nie będę, bo mnie zatkało! Już dawno nie czytałam czegoś dobrego, a tu proszę xD No okey, trafiłam jeszcze dzisiaj na kilka blogów, ale ciii, teraz tylko o tym x D
    A więc tak, zacznę od szablonu, który jest jednym słowem G E N I A L N Y ! No i na tym zakończę o wyglądzie xD
    Co do treści, to jest ... hm, jakby to ująć słowami? Wspaniała, interesująca, wciągająca .... no i tak dalej mogę sobie wymieniać, ale tak czy siak, blog na medal, haha ^^ Fabuła mnie zaciekawiła i jest b. dobrze napisane, bo masz taki lekki styl pisania - nie wiem jak to inaczej ująć : ) - no i tak jest i już :D Zazdroszczę i weny życzę : D

    OdpowiedzUsuń
  25. Fakt kolejny rozdział zrobił na mnie dużo większe wrażenie. Pisanie idzie ci o wiele lepiej, a zgrzebne opisy jedynie potęgują pozytywne wrażenie o twojej historii. Bardzo przypadły mi do gustu wewnętrzne przemyślenia Petera. Dodaję cię do obserwowanych i obiecuję przeczytać kolejne rozdziały już wkrótce.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie

    [SPAM]
    Wrzesień roku 2006 jest wyjątkowo słoneczny. W powietrzu wciąż możecie wyczuć powiew odchodzącego lata i jedynie zimne noce przypominają o nadchodzącej zimie. Polska ze swoim klimatem nie sprzyja ciepłolubom, ale wy wcale się tym nie przejmujecie. Cieszycie się, że kolejny dzień wita was promieniami ciepłego słońca.
    Wracając do domu zatrzymujecie się na chwilę i rozglądacie wkoło. Liście na drzewach powoli zaczynają zmieniać barwy. Mienią się żółcią i czerwienią, a wy uzmysławiacie sobie, że już niebawem faerie barw będą przypominały płomienie. Wyrażenie „Polska Złota Jesień” w końcu nabiera mocy i przemienia się w rzeczywistość. Jest dobrze, a wy odczuwacie wszechogarniającą radość i zadowolenie.
    Chwila refleksji mija jednak i ruszacie w stronę swoich domów. Już po kilku minutach majstrujecie kluczami przy zamkach i wchodzicie do środka. Jesteście sami, ale wcale wam to nie przeszkadza. W końcu macie możliwość spokojnie odetchnąć. Nikt nie będzie wam zrzędził nad głową, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas.
    Zdejmujecie buty i kurtki, a następnie idziecie okupować kuchnię w celu odnalezienia czegoś do spożycia. Posiłek nie jest zbyt wysublimowany, ale to wam nie przeszkadza. Bierzecie talerz z jedzeniem, a także parujący kubek z herbatą by następnie usiąść przed telewizorem i przy dźwiękach ekranowych posilić się w spokoju.
    Wciskacie guzik na pilocie i już po chwili ekrany rozbłyskają barwami, a z głośników lecą reklamy. Tu żubr, który występuje w puszczy, tam papier toaletowy wytrzymały dla ciężaru mrówki. W sumie nic ciekawego. Szukając interesującego was kanału, trafiacie na czarny ekran z dziwnym, białym symbolem. Nie wiecie czemu, ale pochłania waszą uwagę, skupia na sobie wasze umysły.
    Znak to okrąg z wpisanymi symbolami oraz dwoma literami „C” i „M”. Wszystko wygląda jakby promieniało. Kanapka zamiera wam w dłoniach, a wzrok wciąż skupiony jest na obrazie. Nie macie pojęcia co się dzieje, ale zdajecie sobie sprawę, że oto jesteście świadkami czegoś istotnego.
    Ekran jeszcze przez kilka sekund wyświetla jedynie symbol, jednak po chwili obraz gaśnie, a z głośników unosi się przyjemny dla ucha, męski, lekko chropowaty głos.
    - Czy wokół was kiedykolwiek zdarzyło się coś niezwykłego? Czy mieliście wrażenie, że nie pasujecie do tego społeczeństwa? Czy codzienna pogoń za „białym królikiem”, sprawia u was przygnębienie i pustkę w sercu? – na chwilę zamiera i sami nie jesteście pewni czy przypadkiem to wszystko się wam nie przyśniło.
    Kiedy jednak sięgacie po piloty, na ekranie pojawia się mężczyzna ubrany w granatową szatę z kapturem naciągniętym na twarz. Widać jedynie jego zarośniętą brodę, oczy nikną w cieniu rzucanym przez ubranie. Mężczyzna stoi ze splecionymi dłońmi i zaczyna mówić.
    - Jeśli czujecie się inni, jeśli zauważyliście u siebie dar, wiedzcie, że jest miejsce, gdzie w końcu poczujecie się jak w domu. Jeśli właśnie zbliżają się wasze 18 urodziny, a świat wokół was stał się dla was obcy, to znak, że oto otwierają się przed wami nowe możliwości. Otwórzcie umysły i pozwólcie, abyśmy sprawdzili czy to właśnie wy zostaniecie naszymi kolejnymi uczniami.
    Mężczyzna kończy swe przemówienie, po czym na ekranie znów pojawia się dziwny symbol. Wiecie, że właśnie ta „reklama” zmieni wasze życie nie do poznania.
    http://collegium-magicae.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ta zazdrość Petera jest irracjonalna. w końcu to naturalne, że jego przyjaciele dojrzewając znajdują nowe znajomości. Jednak ktoś tak jak Peter, szara myszka, bardzo potrzebuje starych przyjaciół. Potrafię to zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo miło się czyta i chcę się więcej ;) Nie pisząc dużo lecę na kolejny :D
    http://destroyerofevil-elitamagow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Powoli wczuwam się w sytuację Petera.. Jednak bardzo lubię Lily i niezbyt mi się spodobało, jak ją nazwał "wrędną rudą żmiją" :/

    OdpowiedzUsuń