poniedziałek, 20 maja 2013

Spowiedź zdrajcy XV



listopad 1981
Musiałem uciekać i to jak najszybciej. Zniknąć stąd całkowicie, najlepiej w ogóle wyjechać z kraju, o ile mi się to powiedzie, byleby tylko zmylić pościg, zdołać mu uciec. Ścigała mnie tylko jedna osoba, ale wiedziałem, że nie spocznie, aż nie osiągnie celu, chociażby miał za to drogo zapłacić. Był do tego zdolny, pomściłby ich śmierć, nawet jeżeli sam miałby przy tym stracić życie. Za dobrze go znałem, by w to wątpić.
Nie spodziewałem się tego, nie chciałem, aby to wszystko tak się skończyło. Czarny Pan miał zabić tylko młodego Pottera, swego największego wroga, więc dlaczego Lily i Rogacz także stracili życie? Dlaczego?! To miała być moja zemsta, jednak nie chciałem, by ona zginęła. Przecież była niewinna, więc dlaczego nie oddała życia syna, by zachować własne? Nie potrafiłem tego zrozumieć.
Najgorszy był jednak triumfujący śmiech Czarnego Pana, gdy w końcu powiedziałem mu, jak może znaleźć Potterów. Nie potrafiłem pozbyć się go z mojej głowy i wiedziałem, że będzie towarzyszyć mi już do końca życia.
Gorączkowo zastanawiałem się nad tym, jak teraz mam postąpić. Musiało istnieć jakieś wyjście z tej sytuacji. Śmierciożercy nie wiedzieli o mnie, nie wiedzieli, że to ja dałem naszemu panu klucz do ostatecznej rozgrywki. O ile któremuś z nich tego nie wyjawił, przemknęło mi przez myśl. O ile ten tajemniczy szpieg o niczym się nie dowiedział. Wolałbym pozostać w cieniu, bo wtedy cała wina mogłaby spaść na mnie, a zemsta niektórych z nich byłaby okrutna.
Drugą ważną kwestią pozostawało to, ile wiedział Dumbledore. Uciekłem z mojej kryjówki tej samej nocy, w której Czarny Pan zaatakował Potterów i niedługo po tym on ruszył w pościg za mną. Czy miał czas, aby powiedzieć komuś o wszystkim? Czy może od razu ruszył w pogoń, by sam wymierzyć sprawiedliwość, by dać zadość krzywdom, do których pośrednio sam się przyczynił?
Musiałem zniknąć! Musiałem… A jeżeli nie zdążył…? Wtedy w mojej głowie zagościło idealne rozwiązanie. Skoro i tak dla świata musiałem być martwy, to także jego mogłem za sobą pociągnąć. Przecież byłem śmierciożercą. W związku z tym pokażę mu, na co mnie stać.
~ * ~
Czekałem na niego w miasteczku nieopodal mojego domu rodzinnego. Nie miałem innych pomysłów, a musiałem ściągnąć na niego uwagę w miejscu, w którym będę mógł wcielić swój plan w życie. Najważniejsze, że to ja musiałem zaskoczyć jego, nie na odwrót. Miałem tylko nadzieję, że Zakon o niczym nie wie, że żyje tą fałszywą informacją.
Zdziwiłem się, że nie musiałem na niego czekać tak długo, jak przypuszczałem. Już z oddali widziałem spacerującego po chodnikach dużego czarnego psa. Nie mógłbym pomylić go z nikim innym. Przyszedł do mnie, by dokonać zemsty, jednak nie spodziewał się, że obróci się ona przeciwko niemu.
Zamieniłem się w człowieka i wyszedłem z zaułka, w którym na niego czekałem. Nie przejmowałem się tym, że miałem na sobie szaty czarodziejów, na dodatek w dość tragicznym stanie. Niektórzy mugole zauważyli to, co zrobiłem i przystawali, by przyjrzeć mi się uważniej. Cieszyłem się z tego w duchu, im większą uwagę na nas ściągnę tym lepiej. Dla ministerstwa najlepszymi świadkami są właśnie nic niepojmujący mugole.
Łapa zauważył mnie i także przeistoczył się w człowieka, co wzbudziło jeszcze większe zainteresowanie, jednak starałem nie przejmować się publicznością. To było starcie między nim a mną. Ucieszyłem się, że na moją korzyść działał też jego wygląd. Włosy rozczochrane, z zaplątanymi w nich gałązkami i liśćmi, oczy, pełne obłędu, w których płonął ogień wściekłości i chęci zemsty. Jego szata była postrzępiona i podarta w wielu miejscach, a na dodatek brudna.
Stanęliśmy naprzeciwko sienie na środku ulicy, nie przejmując się tłumem mugoli. Po moich policzkach popłynęły łzy szczęścia. Plan się powiódł. Już niemal wygrałem tę bitwę! Swą własną wojnę!
– Glizdogon… – wycedził Syriusz przez zaciśnięte wargi. Wiedziałem, że jego postawa świadczy o tym, że ledwo panował nad sobą. Nadszedł odpowiedni moment, nie mogłem się zawahać.
– Lily i James… Syriuszu! Jak mogłeś! – wrzasnąłem na całą ulicę, by zwrócić na siebie jak największą uwagę.
Zdziwił się moim zachowaniem, ale już po chwili miałem w ręce różdżkę i jednym, szybkim zaklęciem odciąłem sobie jeden palec. Bolało jak cholera, ale musiałem działać dalej. Rzuciłem ostatnie zaklęcie. Rozwaliło niemal pół ulicy, na której staliśmy, ale to wystarczyło. Mgła osłaniała mnie przed wzrokiem mugoli pozostałych przy życiu. Zmieniłem się w szczura i zbiegłem do kanału, słysząc za sobą szaleńczy śmiech Łapy.
Później dowiedziałem się, że natychmiast pojawili się na miejscu aurorzy. Złapali Blacka, niebezpiecznego przestępcę winnego śmierci Potterów, jak zeznali wiarygodni świadkowie i zesłali do Azkabanu bez procesu. Peter Pettigrew zginął razem z tymi wszystkimi mugolami, a pozostał po nim jedynie palec. Otrzymał pośmiertnie Order Merlina Trzeciej Klasy, który razem z palcem wręczono jego matce. Chyba pierwszy raz w życiu była dumna z syna.
~ * ~
grudzień 1981
Nie odważyłem się uciec z kraju w obawie, że nawet za granicą ktoś mógłby mnie rozpoznać i donieść o wszystkim ministerstwu lub Dumbledore’owi. Postanowiłem ukrywać się w Wielkiej Brytanii, żyjąc przy tym jak najbliżej czarodziejów.
Długie miesiące spędziłem na Pokątnej, żyjąc razem z innymi szczurami i żywiąc się resztkami, które zdołałem znaleźć. Było to najlepsze, co mogłem zrobić. Na razie do głowy nie przyszedł mi żaden inny plan, a nie miałem nikogo, komu mógłbym powierzyć swój sekret. Zresztą, życie nauczyło mnie, że nigdy nie można być pewnym przyjaciół, dlatego mój sekret bezpieczny był jedynie u mnie.
Pewnego dnia zauważyłem pod sklepem z magicznymi zwierzętami kawałek wafelka, który upuściło jakieś dziecko. Jak zmieniło się życie, gdy wojna dobiegała końca! Podreptałem w tamtą stronę, by ze smakiem zjeść przysmak. Tak się w tym zatraciłem, że przestałem obserwować otoczenie. Właśnie wtedy ze sklepu wyszedł jakiś wysoki czarodziej w starej, połatanej szacie. Miał zmartwioną minę, jakby coś nie poszło po jego myśli. Ostatni raz rzucił tęskne spojrzenie na wystawę i miał już odejść, gdy jego wzrok padł na mnie. Schylił się i podniósł mnie, zanim zdążyłem uciec.
– Uciekłeś ze sklepu, mały – zagadnął, przyglądając mi się uważnie. – Wyglądasz na wychudzonego, na dodatek nie masz jednego palca. Pewnie ciężko jest ci na wolności. – Zamyślił się przez chwilę, po czym jego piegowatą twarz rozjaśnił uśmiech. – Zabiorę cię do domu – postanowił i tak też zrobił.
W taki sposób trafiłem pod dach jednej w pełni czarodziejskich rodzin. Nie powodziło im się najlepiej, dlatego nie było ich stać na zwierzątko dla jednego z sześciu synów. Wobec tego ja stałem się tym prezentem. Nie narzekałem z tego powodu, gdyż lepszego miejsca na kryjówkę przed światem nie mogłem sobie wybrać.
Dobrze mnie traktowali i karmili, całymi dniami mogłem się wylegiwać i nie musiałem się martwić walką z innymi szczurami, do których nie docierało, że jestem inny od nich i nie mają ze mną żadnych szans. A co najważniejsze wszystkie wiadomości z czarodziejskiego świata miałem pod ręką. Wiedziałem o wszystkim, co się działo.
~ * ~
NAJWIĘKSZA TRAGEDIA PO ZAKOŃCZENIU WOJNY
Wczoraj w godzinach wieczornych doszło do najtragiczniejszego wydarzenia w ostatnich miesiącach. Po zwycięstwie Harry’ego Pottera nad Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać nikt nie przypuszczał, że komukolwiek może grozić tak wielkie niebezpieczeństwo.
Alicja i Frank Longbottomowie, najwybitniejsi młodzi aurorzy ostatnich czasów, wielce zasłużeni podczas wojny, zostali napadnięci we własnym domu przez grupę śmierciożerców. Zwolennicy Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać chcieli uzyskać od nich informacje na temat obecnego pobytu ich pana, jakby nie dotarło do nich jeszcze, że został on zabity przez młodego Pottera.
Państwo Longbottom przez wiele godzin byli torturowani klątwą Cruciatus i ostatecznie stracili zmysły, nic nie zdradzając swym oprawcom. Obecnie przebywają w klinice Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Św. Munga, gdzie zajmuje się nimi sztab wybitnych uzdrowicieli.
„Nie sądzę, aby kiedykolwiek udało nam się przywrócić im pełną sprawność umysłową”, mówił dla „Proroka Codziennego” jeden z uzdrowicieli, który wolał pozostać anonimowy. „To zbyt rozwlekłe i poważne obrażenia psychiczne.”
„Nie spodziewaliśmy się, że może dojść do takiej tragedii”, powiedziała jedna z aurorów z Ministerstwa Magii, którzy przybyli na miejsce zbrodni. „Wszystko wyglądało na to, że śmierciożercy zaprzestali raz na zawsze, że ministerstwo złapało już tych najgorszych. To byli nasi bliscy przyjaciele”, dodała, ocierając oczy chusteczką.
Winni zostali zesłani do Azkabanu, gdzie będą oczekiwać na proces.
Augusta Longbottom, matka Franka Longbottoma, odmówiła jakichkolwiek komentarzy. Wiemy jednak, że ona zajmie się wychowaniem syna pary wspaniałych aurorów.
Cały świat czarodziejów pogrążony jest w żałobie i ma nadzieję, że była to już ostatnia tragedia takiej skali.
Przeczytałem ten artykuł w nocy, gdy Weasleyowie położyli się już do łóżek. Robiłem tak codziennie, odkąd znalazłem się pod ich dachem. Na dodatek wiedziałem, że dzisiaj coś wprawiło ich w duże poruszenie.
Jednak, gdy czytałem te słowa, miałem wrażenie, że świat wali się pod moimi stopami. Jak to mogło się w ogóle stać?! Wybiegłem z domu, po raz pierwszy od tamtych wydarzeń zmieniając się w człowieka. Łzy strumieniami płynęły mi po policzkach. Wrzasnąłem, chcąc zaznać ukojenia, ale ono nie przyszło.
Alicja, moja Alicja… Nigdy nie życzyłem jej takiego losu. Zdradzając Potterów, chciałem, by ona była bezpieczna, by nic jej nie groziło, ale jednak zdołali ją dorwać.
Serce pękło mi w pół. Drżałem, nie potrafiąc się opanować. Co oni z nią zrobili, a przede wszystkim kto? W tamtej chwili chciałem się zemścić, zadać im ten sam ból, co oni jej.
Płakałem długie godziny, waląc pięścią w ziemię. Nie przejmowałem się tym, że któryś z Weasleyów mógłby mnie zauważyć.
Mimo to nic takiego się nie stało. Kolejnego dnia z powrotem byłem szczurem. Już nigdy więcej nie zamieniłem się w człowieka. I chciałem, aby tak pozostało.
~ * ~
sierpień 1987
Patrzę na księżyc, zaglądający do pokoju śpiącego chłopca.
Co dzień wspominam moją Alicję taką, jaką była w Hogwarcie, gdy razem spędzaliśmy dni, śmiejąc się i ciesząc z każdego kolejnego dnia. Na wieki pozostała moim aniołem, a zarazem widmem nawiedzającym mnie dzień w dzień, przypominającym o tym wszystkim, czego dopuściłem się w życiu.
Nie chcę wiedzieć, jaka jest teraz, co życie z nią zrobiło. Nie zniósłbym spotkania, na którym nie poznałaby mnie, a jedynie pozostała pustą skorupą, pozbawioną wszystkiego, co miała wtedy.
Jednak te troski przykrywa zwątpienie odnośnie powrotu w mury Hogwartu. Po sześciu latach ponownie mam ujrzeć zamek, jadąc tam jako zwierzątko Percy’ego Weasleya. Zastanawiam się, jak to będzie, ale zarazem wiem, że nie mam się czego obawiać.
Niemal wszyscy zapomnieli już o historii biednego, małego Petera Pettigrew. I wolę, aby tak pozostało już do końca.
~~ KONIEC ~~
I tak kończy się moja historia Petera Pettigrew, o której napisaniu marzyłam już od bardzo dawna. Ostatni rozdział dodany dziś z okazji moich dwudziestych drugich urodzin. Na Braciach Duszy ta data nie wypaliła, więc wykorzystałam ją tutaj ;)
Przede wszystkim chciałam podziękować wszystkim czytelnikom, którzy zagłębili się w historię Petera, mimo że to ten najmniej lubiany z Huncwotów, a nawet pokusiłabym się o określenie, że nielubiany. Dziękuję każdemu, kto przeczytał chociaż jeden rozdział, za wszystkie miłe słowa, które tylko motywowały do dalszego pisania, za wszelkie uwagi, które zmuszały do wysilenia mózgownicy i przemyślenia danego wątku jeszcze raz, a czasem i jeszcze raz. Jesteście wspaniali i dziękuję wam za to :*
Nie lubię się żegnać, szczególnie, że nadal jestem aktywna w blogosferze i nie mam zamiaru się z nią rozstać. Nadal, oczywiście, możecie znaleźć mnie na Braciach Duszy, ale przy okazji chciałabym zaprosić was na moje całkiem nowe opowiadanie Z popiołów. Jest to ff potterowski, którego główną bohaterką jest córka Syriusza Blacka (tak, moi drodzy, Jaenelle w końcu postanowiła pisać o kobiecie). Na dodatek opowiadanie nie ma nic wspólnego z kanonem i chronologią. Wobec tego wszystkich zainteresowanych i ciekawych zapraszam serdecznie na opublikowany tam dziś prolog :)

39 komentarzy:

  1. Jejciu, masz dzisiaj urodziny? To wszystkiego najlepszego:* Zdrowia, szczęścia, miłości, a przede wszystkim wydania własnej autorskiej książki;** Wszystkiego Najlepszego:**

    Ładnie zakończyłaś historię Petera. Powiem szczerze, że czekałam na moment, kiedy opiszesz tą sytuację "udawaną" śmiercią Petera:) No i się doczekałam, świetnie ją opisałaś.
    Najbardziej podobała mi się ostatnie fragmenty, jak Peter wspomina o Alicji. Widać, że mimo wszystko, bardzo przeżywał to, co się z nią stało. Pewnie ta sytuacja ze zdradą i jego zaskoczyła... że Alicja także na tym ucierpiała.
    A Peter pewnie nie rozumie sytuacji Lily, ponieważ wiadomo, że matki bardzo mocno przywiązują się do swoich dzieci, i Lily okazała wielką odwagę, poświęcając swoje życie synowi.

    I w ogóle gratuluję Ci zakończenia bloga;) Świetnie, że podjęłaś się pisania o tej postaci, mogliśmy przekonać się, jak to wszystko wyglądało oczami Pettera;)

    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Też bardzo chciałam opisać "śmierć" Petera. Najgorsze jednak było to, że chciałam to zrobić kanonowo i gdy sięgnęłam do książki trochę się zasmuciłam, że wiele to oni nie zrobili, ale fragment i tak mi się podoba.
      Prawdziwe uczucia matki na pewno w pełni może zrozumieć tylko matka. A Peter nawet nie starał się w to zagłębić, mierząc innych własną miarą.

      Usuń
  2. Troszkę szkoda, że to już ostatni rozdział, i że opowiadanie było takie krótkie, ale przynajmniej doprowadziłaś je do końca. Choć historia jest krótka, to jednak niewątpliwie poruszająca i ukazująca przemianę, jaka dokonała się w Peterze. Jak ze zwykłego, nieco naiwnego i prostodusznego chłopca stopniowo zmienił się i zaczął przechodzić na drugą stronę, do czego poniekąd doprowadził go splot pewnych wydarzeń i okoliczności. Bardzo fajnie ukazana ta przemiana wewnętrzna i to, jak Peter odbierał otaczających go ludzi. Na pewno to, jak był przez nich postrzegany, także zaważyło na tym, że chłopak chciał być w życiu kimś i myślał, że w taki sposób uda mu się wybić i coś osiągnąć. Pomylił się jednak i myślę, że jego los jest dość tragiczny. Bo to w sumie były takie głupotki, typu kłótnia z Alicją czy lekceważące traktowanie przez przyjaciół, a jednak zaważyły one na tym, jak potoczyły się losy Glizdogona.
    Heh, znowu masz na początku datę 1881 ;).
    Ogólnie, wrażenia po przeczytaniu były jak najlepsze. Ten rozdział w sumie opisywał duży przedział czasowy i wyjaśnił, jak to się stało, że Glizdek został szczurem Weasleyów. Widzę jednak, że mimo tej kłótni i rozczarowania bardzo przejął się losem Alicji. Zresztą Lily i Jamesa też. Na pewno nie chciał, aby tak się to wszystko skończyło. Ale z Syriuszem nie postąpił zbyt ładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      No tak, bo to ten sam szablon, pod którym pisałam też poprzedni rozdział i nie spoglądając, bezmyślnie datę zostawiłam.
      Akurat ta miała być krótka, gdyż nie wyobrażam sobie rozciągania wszystkiego. Dałoby się, ale nie wiem, czy z czasem by mi się nie znudziło. A tak wszystko poszło gładko (no prawie), może z wyjątkiem tej jednej długaśnej przerwy.

      Usuń
  3. Przede wszystkim życzę Ci spełnienia marzeń z okazji urodzin :* Oby zdrowie i wena zawsze Ci dopisywały, kochana ^^

    Czuję smutek po zakończeniu ostatniego rozdziału tej historii. O ile podczas czytania byłam coraz bardziej poruszona, o tyle teraz mam dziwną ochotę rozpłakania się. Jesteś wielka - wzięłaś się za historię kogoś tak niezauważalnego, ,,nielubianego'' oraz skomplikowanego jak Peter. Cieszę się, że nie poszłaś na skróty, że zaserwowałaś nam coś niepowtarzającego. Choć wiem, że w kanonie sprawa Glizdogona wyglądała troszkę inaczej, to jednak dzięki Tobie patrzę na niego z jakąś większą... sympatią albo raczej empatią. W każdym razie już na pewno nigdy go nie zignoruję ;)

    Po tym rozdziale doszłam do dwóch wniosków. Po pierwsze, nawet świat magii jest niesprawiedliwy. Wiedziałam to już wcześniej, ale teraz, gdy czytając na nowo o Syriuszu, który był wspaniałym przyjacielem, a który został tak okropnie skazany za rzekomą zdradę... bardziej niż kiedykolwiek odczułam tragedię, jaka spotkała Blacka ^^ No i druga sprawa - Alicja. Naprawdę podobało mi się, jak trafnie wplotłaś wątek jej w wątek ,,zdrajcy''. Los, jaki ją spotkał był chyba gorszy od samej śmierci. I widać było, że w życiu Petera była ostatecznie najważniejsza. Ale muszę przyznać, że pod koniec okazał się... tchórzem. Chodzi mi o to, że nie chciał jej zobaczyć, zaopiekować się nią, gdy oszalała... Oczywiście rozumiem, że to było dla niego trudne i mało kto by odważył się spojrzeć w oblicze oszalałej ukochanej. A jednak mógłby coś zrobić. Odkupić winy, tak jak to próbował Severus. On jednak wybrał życie w cieniu. Osobiście uważam, że Peter w Twoim opowiadaniu jest postacią tragiczną ;(

    Cóż mogę więcej powiedzieć? Naprawdę podobała mi się ta historia i będę ją długo trzymać w pamięci. A tymczasem chyba skuszę się na Twojego nowego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Cieszę się, że taki wrażenie wywarła na tobie ta historia :) Cóż, starałam się trzymać kanonu, jednak w stu procentach było to niemożliwe, bo lubię chociażby trochę dodać od siebie, a nie trzymać się sztywno ograniczających ram. No i nie mogłabym sobie darować Alicji.
      Syriusza na pewno żałować będą wszyscy, by tak naprawdę do końca był wspaniałym człowiekiem, mimo tego, do czego doprowadził Peter. Jednak najbardziej wściekła jestem na ministerstwo, bo co to za porządki, by kogoś do Azkabanu bez procesu zsyłać. Nie do pomyślenia i potem takie tragedie wychodzą.

      Usuń
  4. Na samym początku pragnę życzyć ci z okazji urodzin wszystkiego najlepszego. Aby wszelkie marzenia i plany na przyszłość się spełniły, a poza tym oczywiście zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia, bo przecież to jest najważniejsze, a wszystko inne przyjdzie z czasem :)
    W sumie to trochę szkoda, że już skończyłaś to opowiadanie. Mimo, że za Peterem zbytnio nie przepadałam, to bardzo fajnie było poznać jego punkt widzenia, zagłębić się w jego psychice, poznać powody, które nim kierowały. A także przemianę jaka zaszła w nim na przełomie kilku lat, pod wpływem wielu czynników zewnętrznych. Tobie udało się to w stu procentach i za to należą ci się wielkie gratulacje.
    Gdy doszłam do ostatniej linijki, zrobiło mi się jakoś smutno. Kurczę, chętnie przeczytałabym jeszcze więcej rozdziałów tego opowiadania w twoim wydaniu, ale jednocześnie rozumiem, że nie chciałaś zbytnio wszystkiego rozciągać.
    Co do samego rozdziału... Peter zachował się wstrętnie w stosunku do swojego przyjaciela. Obwinić kogoś innego za wszystko, czego samemu się dopuściło? To po prostu świństwo i chyba typowe już dla Petera tchórzostwo.
    Żal mi Łapy, że musiał odpokutować za coś, czego przecież nie zrobił, o czym nawet nie pomyślał!
    A Peter uciekł i znalazł sobie przytulne gniazdko. Jednak niesprawiedliwość to jest coś, co najbardziej denerwuje mnie na świecie. Nie ważne czy naszym, czy tym fikcyjnym.
    Szkoda mi również Alicji. To, co się z nią stało... Okropne. Z całą pewnością nie zasłużyła na taki los. Ani ona, ani jej mąż. Nawet do Petera wreszcie dotarło, że nie była ona dla niego tak bardzo obojętna jak myślał przez jakiś czas. Szkoda, że doszedł do takich wniosków zbyt późno i nie udało mu się uratować dziewczyny przed nieszczęściem.
    Co mogę dodać? Po prostu jeszcze raz gratuluję ukończenia opowiadania i już przerzucam się na kolejne. O nie, nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo, hah ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Bardzo lubiłam pisać to opowiadanie, mimo że głównie były to fazy, gdy napisałam kilka rozdziałów pod rząd, robiłam sobie kilkumiesięczną przerwę i pisałam następne. Dlatego taka jedna dziura wyszła w trakcie. Wobec tego wszelkie rozciągania na siłę nie wyszłyby dobrze na odbiór i sama mogłabym się znudzić pisaniem, gdy w głowie miałam tylko taki bieg wydarzeń.
      Mi też żal Łapy, bo to jedna z moich ulubionych postaci i nigdy nie mogłam pogodzić się z niesprawiedliwością, która go spotkała. Jednak najbardziej wściekła jestem na ministerstwo, bo co to za porządki, by kogoś do Azkabanu bez procesu zsyłać. Nie do pomyślenia i potem takie tragedie wychodzą.
      A los Alicji do końca pozostanie tragiczny, bo czasem już lepiej jest zginąć niż stać się warzywem, które nigdy nie powróci do dawnego człowieczeństwa.

      Usuń
  5. Hm, nadal nie rozumiem, jak mógł to zrobić. Skoro już wrobił Potterów ( a niby twierdzi, że żałuje, bo tylko dzieciaka chciał dobić, taaa), niby broniąc Alicji, choć mnie to nie przekonuje, bo Voldemort chyba nigdy nie myślał o Nevillu, to mógł już sobie darować sprawę z Syriuszem. Postąpił jak ostatni tchórz i wrobił jeszcze jedną osobę, Nie wiem, czy jest to bardziej ohydne, czy bardziej tchórzowskie. Nawet miłość do Alicji mnie nie przekonuje, choć zdecydowanie było czuć rozpacz we fragmencie, w którym wybiegł po przeczuyaniu artykułu jako człowiek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wrobienie Syriusza mimo wszystko nazwałabym bardziej ohydnym. Nie dość, że zdradził Potterów, to potem i tak nie było mu dość i posunął się jeszcze dalej.
      I chyba nikt do końca nie zrozumie, dlaczego to zrobił.

      Usuń
  6. Wspaniały szablon. Jestem po prostu nim zachwycona! Czy na nim jest Kurt z Glee? :)
    A co do opowiadania: było zachwycające, urzekające, wspaniałe po prostu. Już od dawna nie czytałam równie interesującej historii. A teraz aż mi się łza zakręciła w oku...
    Ciepło,

    OdpowiedzUsuń
  7. Racja, ja też nie lubiłam Petera, ale ten z twojego opowiadania jest taki... bardziej ludzki. A historia naprawdę była ciekawa, szkoda tylko, że nie mogła się inaczej skończyć. Ech... nie wiem, czemu, ale najbardziej smuci mnie to, że Peter nie mógł być z Alicją. Ale dla niej zdradził przyjaciół... Cóż, to nic nie dało, ale liczy się sam fakt, że tak bardzo ją kochał. Popełnił głupstwo, zniszczył sobie życie, a jej i tak nie uratował. Przykre. Szkoda, że to już koniec opowiadania, ale gratuluję, że udało Ci się wytrwać do tego końca. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      No nie mogła, bo kanon przewidywał tylko jedno zakończenie. W innym wypadku historia musiałaby być z pięć razy dłuższa, aby wszystko wyjaśnić i należycie uporządkować.
      Jak widać Alicja nie była mu pisana, ale o przyczynę rozstania z nią może winić tylko siebie.

      Usuń
  8. I nastał koniec, tak dobrze wszystkim znany :(
    Zaczęłam się zastanawiać, jakby to było, gdyby wydarzenia potoczyły się inaczej i doszłam do wniosku, że tak już musiało być, by Harry mógł w ostateczności pokonać Voldemorta.
    Szkoda tylko, że przy tym tyle osób ucierpiało, zginęło, a Peter został sam, na własne życzenie pozbywając się bliskich mu osób. Nadal za nim nie przepadam, ale teraz nawet zaczynam go rozumieć. Pogubił się i pomylił, nie przemyślał, jak poważne konsekwencje mogą mieć jego wybory, ambicje i unoszenie się dumą.
    Bardzo mi odpowiada Twoja wersja wydarzeń i wydaje mi się, że jest bardzo prawdopodobna. Kiedyś zastanawiałam się jak Peter mógł zdradzić swoich najlepszych przyjaciół. Nie mógł tego zrobić o tak, z dnia na dzień. Tutaj wszystko miało swoją przyczynę, na końcu doprowadzając to do takiego tragicznego skutku.
    Smutno mi się zrobiło, że to już koniec. Dobrze, że są jeszcze Bracia, a na nowe opowiadanie zajrzę w wolnej chwili.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Właściwie to nie wyobrażam sobie innej wersji wydarzeń (no może nieco szczęśliwszą alternatywę, gdy jedno z rodziców Harry'ego w jakiś sposób przeżyło), gdyż wojna trwałaby nadal i nikt nie potrafiłby powstrzymać Voldemorta, chyba że Dumbledore w końcu postanowiłby rzucić mu wyzwanie.

      Usuń
  9. Ok doszłam do dwóch wniosków - jestem śpepa oraz sklerotyczna i Peter to skończony egoista, kretyn oraz hipokryta.
    Ale chyba najgorsze w tym jest to, że go rozumiem. Dzięki tobie chyba dosadniej dotarło do mnie dlaczego zrobił to, co zrobił. Co i tak nei zmienia faktu, że przez to jest dla mnie o wiele gorszym człowiekiem niż wcześniej, gdy jeszcze nie czytałam tego opowiadania. Teraz już nawet nie mam siły być na niego złą, zwyczajnie mam go dość. Jest dla mnie najgorszym typem człowieka. I te jego paskudne bujdy, że skazuje jedną osobę na śmierć, by ratować inną. W dodatku to, że wierzył w to, że Voldemort pozostawi Lily żywą. O Jamesa tak sie nie martwił, ani o Syriusza, nawet nie o Remusa. Ci ludzie mieli swoje wady, ale wpuścili go do swojego świata, obdarzyli zaufajniem, wierzyli w niego i starali sie pomagać, choć nie zauważyli ani tego, co się z nim działo, ani nie zwrócili uwagi na jego zdanie.
    Ale już najbardziej w tym fragmencie ubodło mnie coś zupełnie innego. Bo Peter Peterm - już po poprzednim rozdziale uważam, że i tak spotkała go zbyt mała kara. Ale o proces - śliczna Bella i spółka go dostali, mogli pochwalić się swoimi uczynkami, z których byli przecież niesamowicie dumni, a Syriusza wpakowali, bo musieli mieć kozła ofiarnego skoro Voldemort "umarł" - z resztą oni bardzo często używali Łapy jako ów kozła, bo tak najłatwiej. Ale MM to władza, a po niej trudno spodziewać się sprawiedliwości.
    Ehh trochę szkoda, że to już koniec, bo myślałam, że doczekam sie śmierci Petera. No ale cóż i tak historia jest bardzo fajna i ciekawa, nawet jeżeli głównego bohatera nie znoszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, dostałam nauczkę, że w opowiadaniach potterowskich nie należy przesadzać z rozpiętością lat, bo potem się to źle kończy. Aby dojść do śmierci, to trzeba by było zahaczyć o ucieczkę Syriusza, służenie temu dziwnemu czemuś, co w CO się zademonstrowało, służbę już odrodzonemu Voldemortowi i w końcu coś by mnie przerosło lub znudziło. Koniec miał być tu i tak zostało.
      Nie martw się, też jestem ślepa, mimo że okulary noszę. Tak sobie myślę, że Harry w tych swoich musiał mieć jakiś zoom, że mu wada wzroku nie przeszkadzała w łapaniu znicza.
      A ministerstwo to chyba nigdy nie mogło poszczycić się, że zrobiło coś na poziomie. Ale czasem mam też wrażenie, że sama autorka tego nie przemyślała, bo wyszło na to, że tylko on jeden nie dostał procesu, a przecież jakoś jego niewinność musiało dać się udowodnić.

      Usuń
    2. A jaką nauczkę? Jeśli można oczywiście wiedzieć...
      Oj tam, oj tam - ja w ciebie wierzę ;) A Voldi jako dziecinka to takie urocze stworzonko było :D
      Może właśnie odkryłaś jego sekret! Sie skubany nie chciał przyznać...
      No właśnie, dałoby się i wtedy biedne MM byłoby pozbawione możliwości zwalenia na kogoś winy, a Harrym pewnie zająłby się Syriusz. Tylko, że to scenariusz, który nie zapewnia Potterkowi super osłony z mieszkanka Petunii no i psuje autorce koncepcję. A tak wogóle to ktoś nie wspomina, że Crouch wsadzał do Azkabanu bez procesu, gdy pod koniec wojny nikt tego rozgardiaszu nie mógł ogarnąć?

      Usuń
    3. We Wspomnieniach Severusa chciałam akcję rozłożyć na wiele lat i w międzyczasie po prostu wyparowały ze mnie wszelkie chęci na tamto opowiadanie. I ostatecznie epilog został wymuszony, a przedostatni rozdział jest streszczeniem tego, co powinno zostać opisane przynajmniej w pięćdziesięciu.
      Koncepcja koncepcją, ale czasem trochę głębszego sensu też powinno się znaleźć. Sam Syriusz wspominał o tym, że nie miał procesu, a potem chyba ci wszyscy ministrowie zaniku pamięci dostali i zapomnieli, że istniał, by, gdy uciekł, stwierdzić, że był straszny, bo paru mugoli załatwił.

      Usuń
    4. Już kilka razy miałam zamiar przeczytać to twoje opowiadanie, ale ciągle odstrasza mnie ilość rozdziałów no i nie bardzo ogarniam o co chodzi z ta historią jego matki... to jest oddzielnie, czy razem?
      Po takich "mądrych i wspaniałych" ministrach to również zbyt wiele bym sie nie spodziewała (tak jak w realu). Szczególnie patrząc na Knota, który nigdy bystrością nie grzeszył, a miał się za niewidomokogo... Ehh, masz rację powinno, ale prawda jest taka, że potrzebowała kogoś na równo udupić i padło na Syriusza. I tak zirytowała mnie po piątej części niebotycznie i potem już nawet nie za bardzo chciało mi sie czytać (Horkruksy to już w ogóle męczarnia...).

      Usuń
    5. Przy Wspomnieniach należy wziąć pod uwagę, że początki są dość kiepskie. A historia matki jest (a raczej miała być) wpleciona w całość. Ostatecznie te fragmenty zostały właśnie streszczone.
      Ja jeszcze szóstą część lubiłam i istotę horkruksów jeszcze dało się przyswoić, ale Insygnia i całe to "niby" panowanie nad śmiercią mnie dobiły, a na dodatek zabicie niemal wszystkich fajnych bohaterów. I przez to IŚ bardzo w moich oczach straciło.

      Usuń
    6. Aha :) Bo ja już myślałam, że takaś zupełnie odrębna historia, której nie wiadomo gdzie szukać :D Oj tam nie strasz, bo tylko motywujesz mojego lenia :P
      Haha w 6 to ja lubiłam kawałki o Voldemorcie :P Ale już byłam wybitnie zła za Syriusza...
      Idea z pozoru fajna, tylko że wyszło na to, że Plotter przez wszystkie części nieśmiertelny chadzał ;) W końu zawsze duszyczka Voldiego ginie pierwsza :P Insygnia to już w ogóle jakaś jazda po bandzie - ale w to połaczenie to chyba i tak nikt nie wierzył (oprócz wariatów pokroju Lovegoodów). No IŚ to niezła masakra - i znów dochodzimy do tego: czemu cała masa ludzi musi fikać, a Potter zawsze i wszędzie wychodzi z opresji cało? Już takich pokładów szczęścia jako on to chyba nikt nie miał. Cała kopalnia... chyba trzeba wybrać się do Anglii i poszukać ^^

      Usuń
  10. Szkoda, że to już koniec, ale za to w wielkim stylu. Glizdogon chciał się zemścić na Huncwotach, wydał Jamesa i Lily, zniszczył życie Syriuszowi, ale do końca kochał Alicję... to bardzo intrygujące. Nie wyzbył się do końca wszystkiego co dobre. Chyba nikt nie poświęcił Peterowi tyle uwagi, co Ty. Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na wszystko kiedyś musi przyjść czas, a to opowiadanie miało być krótkie i takie było. Nawet dobrze oszacowałam liczbę rozdziałów, co mi się nigdy nie zdarza ;)

      Usuń
  11. To już koniec ... nie mogę w to uwierzyć. Zakończyłaś to w pięknym stylu, będę tęsknić za twoimi rozdziałami.
    Piszesz rewelacyjnie, nie raz się wzruszyłam. Brak mi słów na opisanie tego ... Zostaję mi tylko pogratulować tak rewelacyjnej wyobraźni i talentu :)
    Z wielką chęcią przeczytam prolog ! :D

    Życzę samych sukcesów !!
    Pozdrawiam, Alicja

    http://destroyerofevil-elitamagow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko, moje opóźnienie jest masakryczne. Komentowałam już ten rozdział, ale ostatnio blogspot na moim telefonie najwyraźniej postanowił nie dodawać moich komentarzy, bo na braciach duszy też mam ostatnio ten problem ;/
    Zakończyłaś to opowiadanie świetnie, jak się można było po Tobie spodziewać. Podobało mi się. Miało atmosferę i ładnie zarysowane postacie, miało nieprzeciąganą fabułę i ładny styl.
    Petera nie polubiłam. Nie mogę zrozumieć jak można być aż takim egoistom, by wydać na śmierć własnych przyjaciół, ludzi, którzy mu ufali do tego stopnia, że w jego ręce powierzyli własne życie. I jeszcze wkopać w to innego przyjaciela. Masakra.
    Strasznie mi żal tak Lily i Jamesa, jak i Syriusza. Nigdy chyba nie zrozumiem, dlaczego odsyłali do Azkabanu ludzi bez procesu. Jak mogą być skazywani na więzienie niewinni ludzie w świecie, w którym istnieje veritaserum? Chore :<
    Cóż, szkoda, że opowiadanie już się skończyło. Ale na szczęście zaczęłaś nowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie liczyłam na to, że wszyscy polubią Petera, w końcu to dupek, który wszystkim naokoło zniszczył życie, ale cieszę się, że miałam tę garstkę czytelników, którzy mimo takiego nastawiania czytali o nim.
      Też nie rozumiem takiego postępowania ministerstwa i chyba nigdy nie zrozumiem. Dla mnie to też jest chore i przede wszystkim niesprawiedliwe, bo prawo mówi, że do procesu ma prawo każdy.

      Usuń
  13. Bardzo spodobało mi się opowiadanie właśnie skończyłem czytać. Wspaniale mi się to czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cóż, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN! ; ) Cóż, jak najbardziej spóźnione życzenia, ale zawsze jakieś ; > Za rok z pewnością złożę punktualnie ; >
    Skończyłam właśnie czytać Spowiedź Zdrajcy i muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem. Cała fabuła okazała się tak przekonująca, że ja już do końca życia właśnie tak będę sobie tłumaczyć zdradę Petera. Nawet jeśli w moje łapki wpadnie jakieś inne ff o tym zapomnianym Huncowcie (w co wątpię, bo tak, jak to ujęłaś, był to dość nielubiany bohater i niechętnie pisze się o nim jako o głównej postaci), to i tak wątpię żeby zmąciło obraz, który namalowałaś w mojej głowie. Zdrada z powodu miłości i chęci pokazania, że wcale nie jest się tchórzliwym sługusem przyjaciół jest naprawdę strasznie wiarygodna, a sposób w jaki to nakreśliłaś strasznie przypadł mi do gustu ; > Nie żałuję żadnej chwili spędzonej z tym opowiadaniem. Cieszy mnie również, że mimo iż jest to koniec tej wielopartówki, blog nie zostaje zakończony. Za jakiś czas być może będziemy tu mogli przeczytać kolejną dłuższą miniaturkę ; )
    Czy na szablonie jest zdjęcie aktora, który grał hobbita w "Hobbicie" (oh, jak to brzmi xDD) i, co najważniejsze, Watsona w Sherlocku BBC? ; >
    w tym rozdziale rzuciła mi się w oczy jeszcze śmieszna literówka ; ) Zamiast "palcami" napisałaś w pewnym momencie "placami", co utworzyło dość zabawne zdanie ; )
    Mam nadzieję, że co jakiś czas wchodzisz jeszcze na tego bloga i czytasz komentarze, więc nie pisałam mojej opinii na darmo ^ ^
    Całuję,
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zainteresowanie tą historią :)
      Zarazem cieszę się, że ci się spodobała i tak ją odebrałaś, miło to słyszeć.
      Co do następnych dłuższych miniaturek, to na pewno w najbliższym czasie nic się nie pojawi, bo nie mam zamiaru prowadzić więcej niż dwóch historii jednocześnie, szczególnie, że w tym roku czeka mnie praca inżynierska.
      Na szablonie nie jest to Martin Freeman, a Chris Colfer.

      Usuń
  15. Ciekawy blog, życzę dużo weny :)

    [Świat Rowling w nowym świetle? W niebie wiedzą, jak to wygląda -> http://heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  16. Gdy tu weszłam i przeczytałam kilka pierwszych zdań, od razu zaczęłam nadrabiać całą historię. Nie wiem jak wpadłaś na tak genialny pomysł, ale chciałbym Ci pogratulować kreatywności.

    Favez

    http://only-illusion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. CUDOWNE!
    NIESAMOWITA HISTORIA!!! *_* *_* *_*
    Podziwiam Cię, naprawdę.
    To opowiadanie z pewnością na długo zapadnie mi w pamięci. Dzięki Tobie znalazłam w Peterze cechy Gryfona, których tak długo szukałam. Wczułam się w jego sytuację całym sercem. Opowiadanie porwało mnie w zupełnie inny świat, inny punkt widzenia sprawił, że spojrzałam na niektóre wydarzenia zupełnie inaczej. W paru momentach prawie się rozpłakałam, choć emocje muszę przyznać towarzyszyły mi podczas całej akcji. Świetna gra czasów - najpierw względnie beztroska scena z czasów szkolnych a po chwili BUUM pokazujesz krótkie historie osób, które przed chwilą wspólne żartowały - większość zginęła tragiczną śmiercią. Piękna historia, napisana świetnym stylem, porywająca, wzruszająca, WYJĄTKOWA co najważniejsze. Genialny pomysł, powtórzę to raz jeszcze. Tym co jeszcze nie przeczytali polecam z całego serca, na pewno nie pożałują czasu <3 <3 <3
    Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszych próbach literackich, jeśli takie będą z pewnością pozwolę porwać im siebie tak jak zrobiło to TO OPOWIADANIE. <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Dotychczas myślałeś/-aś, że magia istnieje tylko w filmach i książkach? Nie wierzyłeś w czary ani inne zjawiska paranormalne? Myliłeś/-aś się! Magia, którą znasz z historii o Harrym Potterze jest na wyciągnięcie ręki! Jeśli chcesz...
    ...transmutować wrogów w szczury i inne gady...
    ...zmieniać wodę w wino...
    ...warzyć eliksiry...
    ...obcować z magicznymi stworzeniami...
    ...być Pazdanem Quidditcha...
    ...to nie czekaj dłużej, tylko zapisz się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Winsford i uwierz, że marzenia się spełniają!

    [www.winsford.xaa.pl]

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam na nowy blog o Zakonie Feniksa za czasów Huncwotów.
    Drama
    http://qwertzxcvb.blog.pl/7-syriusz-strach-stan-silnego-napiecia-emocjonalnego-pojawiajacy-sie-w-sytuacjach-zagrozenia-realnego-lub-wyimaginowanego/

    OdpowiedzUsuń
  20. Czołem, Potteromaniaku!

    Nazywam się Lily i podobnie jak Ty uwielbiam Harry'ego Pottera. Z początku opierałam się wyłącznie na książkach, filmach i opowiadaniach, jednak z czasem doszłam do wniosku - czemu nie pójść o krok dalej? Zaczęłam szukać czegoś więcej i w taki sposób trafiłam do Akademii Magii Ramesville, gdzie dowiedziałam się, że to, co znamy z książek o Harrym to niewielka część całości. Doświadczyłam tam wielu ciekawych rzeczy, nauczyłam się zaklęć, transmutacji czy starożytnych run, poznałam mnóstwo fantastycznych stworzeń, a ponadto nawiązałam wspaniałe przyjaźnie.

    I teraz przychodzę do Ciebie z zaproszeniem do zapisania się do Akademii. Byłoby okropnie samolubne z mojej strony, gdybym nie podzieliła się swoim odkryciem z innymi fanami HP.

    > Chcesz poznać magię i umieć czarować?
    > Masz po dziurki w nosie swoich wrogów i z chęcią byś się ich pozbył?
    > Marzy Ci się podziwianie świata z powietrza i chciałbyś dosiąść swojej pierwszej miotły, a następnie wzbić się w powietrze?
    > Fascynują Cię magiczne stworzenia i chciałbyś je bliżej poznać? Przelecieć się na hipogryfie czy smoku?


    Jeśli choć na jedno z powyższych pytań odpowiedziałeś pozytywnie, to znaczy, że Świat Magii jest dla Ciebie. Nie zmarnuj swojej szansy na to, by zostać czarodziejem i zapisz się do Ramesville już dzisiaj! Rozpoczęcie roku szkolnego już w najbliższą niedzielę, tj. 9 września!

    Czekamy na Ciebie!

    OdpowiedzUsuń